Zrobiliśmy wiele, cięcia i oszczędności budżetowe nie miały precedensu, a więc czekamy teraz na nagrodę – w taki sposób da się streścić oczekiwania rządu Grecji wobec jej wierzycieli. Nagrodą miałyby być dalsze koncesje w spłacie długów nagromadzonych przez ostatnie lata. Tego oczekuje od UE grecki minister finansów Yannis Stournaris, który poinformował o tym wczoraj swych kolegów w Brukseli.
Decyzja o tym, co zrobić z Grecją, nie będzie łatwa, gdyż sypią się oskarżenia, iż Grecy złapali wprawdzie oddech, ale sięgnęli po sprawdzoną dawniej metodę fryzowania statystyk i wyników gospodarczych. Zarzuty te pojawiły się w mediach niemieckich, kraju, który miał proporcjonalnie największy udział w finansowaniu dwu pakietów pomocowych dla Grecji w łącznej wysokości ?240 mld euro.
Kreatywna księgowość Aten budzi podejrzenia, zwłaszcza w Berlinie
– Mało kto w Niemczech wierzy w taki cud, iż Grecja zdołała osiągnąć upragnioną nadwyżkę budżetową – przekonuje „Rz" jeden z berlińskich rozmówców pragnących zachować anonimowość. Chodzi o 1,5 mld euro tzw. pierwotnej nadwyżki budżetowej w 2013 roku, która miałaby świadczyć nie tylko o skuteczności drastycznych cięć i oszczędności, ale i o determinacji rządu w Atenach we wcielaniu w życie drakońskich nierzadko warunków nałożonych przez wierzycieli.
Pierwotna nadwyżka to różnica dochodów i wydatków budżetu bez uwzględnienia kosztów obsługi długów. W zamian za dobre sprawowanie Grecy chcieliby obniżenia odsetek od dwustronnych kredytów przekazanych Grecji w ostatnich czterech latach oraz wydłużenia terminu ich spłaty, z obecnych 30 lat do najlepiej 50. – To nic innego jak umorzenie części długów, do czego nie ma na razie żadnych podstaw – zapewnia „Rz" prof. Dirk Meyer z Uniwersytetu w Hamburgu.