Co z tą Brazylią

Jak czytam gazety, to przestaję żałować, że nie zobaczę z bliska brazylijskiego Mundialu. Tam już nawet gwiazdorzy futbolu (co prawda emerytowani, ale jednak) nie chcą go oglądać. I – co brzmi jak zapowiedź końca świata – większość Brazylijczyków uważa, że piłkarskie mistrzostwa nie są im do niczego potrzebne.

Aktualizacja: 10.06.2014 10:15 Publikacja: 10.06.2014 10:09

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

„Gazeta Wyborcza" poświęciła wściekłej przedmundialowej Brazylii swoją czołówkę. W tytule pojawia się nawet słowo „cholera" („Brazylia. Po cholerę nam ten mundial"). Niechęć do Mundialu jest tak wielka, że w wielkim Sao Paulo nie widać nawet brazylijskich flag. Za to widać miliony ludzi, którzy tkwią w korkach, bo strajkuje metro. Oprócz tego „od tygodni protestują policjanci, nauczyciele, Indianie i bezdomni, zarzucając władzom trwonienie pieniędzy na stadiony i faraońskie święto piłkarskie, na którym kokosy zbija tylko FIFA i kilka koncernów". To oburzenie trochę zaskakuje, bo przez lata byliśmy karmieni tekstami o Brazylii jako kraju szczęśliwości, w którym lewicowi przywódcy, najpierw Lula, a potem pani Rousseff wykorzystywali bogactwa naturalne dla dobra narodu i uczynienia z kraju mocarstwa. Coś się stało z Brazylią. I to w czasie mistrzostw w dyscyplinie, która była (a może nadal jest) drugą religią Brazylijczyków.

Na mundial poszło 13 mld dolarów. Z jednej strony to dużo, ale jeżeli dobrze pamiętam niedawne zimowe igrzyska w Soczi kosztowały cztery razy tyle. Rosjanie nie śmieli jednak powiedzieć „po cholerę nam to wszystko".

Rosji, w której obywatele nie protestują przeciw rozrzutności władzy, a nawet ją wielbią za podboje terytorialne, poświęcona jest czołówka w „Rzeczpospolitej" („Dziś zagramy z Rosją"). Ściślej dzisiejszej wizycie szefów dyplomacji Polski i Niemiec w Petersburgu. Tak ważnej wizyty od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę jeszcze w Rosji nie było, a od pseudoreferendum na Krymie nie upłynęły nawet trzy miesiące. Ministrowie Sikorski i Steinmeier prowadzą ryzykowną grę.

„Jednym z kontrowersyjnych  pomysłów na kompromis z Rosją w sprawie Ukrainy jest uzgodnienie specyficznego statusu Krymu, który uznawałby jednocześnie realną okupację półwyspu przez Moskwę i prawo Kijowa do tej prowincji." - pisze „Rz" i wyjaśnia, że celem ryzykownej gry „jest dojście do takiego porozumienia z Putinem, które da czas nowemu prezydentowi Ukrainy na ustabilizowanie kraju." Dotychczasowe działania Putina wskazywały na to, że dawanie czasu na ustabilizowanie Ukrainy to to, na czym mu najmniej zależy. Może się zmienił.

Niewesoło będę mieli też ci, co na wakacje pojadą nieco bliżej niż do Brazylii. Zapowiadało się, że korzystanie z komórek w krajach Unii Europejskie będzie od 1 lipca niedrogie. To znaczy zapowiedziała to odpowiednimi regulacjami Bruksela. Ale, jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna", operatorzy polskich firm telekomunikacyjnych nie zastosują się raczej do tych regulacji. Bo chcą jeszcze sobie miliard zarobić na roamingu.

W gazetach sporo też o prof. Bogdanie Chazanie, najbardziej znanym sygnatariuszem lekarskiej „Deklaracji wiary", oskarżanym o to, że robił wszystko, by nie dopuścić do zgodnej z prawem aborcji (zgodnej z prawem, bo okazało się, że, jak pisze„Gazeta Wyborcza" „22-tygodniowy płód jest ciężko uszkodzony i nie ma szans na przeżycie po porodzie").

„GW" zatytułowała komentarz „Sumienie bez współczucia". „W tej historii widać też, jaki rozmiar w środowisku lekarskim przybrał terror sumienia. Lekarze wolą narazić pacjentkę na cierpienie, niż słuchać własnego sumienia i kierować się wiedzą medyczną oraz przepisami prawa." - pisze „Gazeta" i postuluje szpitalowi kierowanemu przez Chazana „Albo należy mu zmienić dyrektora, albo odebrać kontrakt NFZ."

„Rzeczpospolita" dała szansę na wypowiedzenie się prof. Chazanowi „Lekarz nie jest do wynajęcia".

„Nie nastajemy na niczyje zdrowie i życie, chcemy tego życia i zdrowia bronić. Istnieje tzw. zasada podwójnego skutku. W momencie zagrożenia życia kobiety będącej w ciąży, ratujemy ją godząc się na śmierć dziecka. Natomiast działanie wymierzone bezpośrednio w życie dziecka, mające na celu jego uśmiercenie jest niewłaściwe" - tłumaczy Chazan. Nie wiadomo, czy uchroni go to przed utratą stanowiska albo kontraktu NFZ.

„Gazeta Wyborcza" poświęciła wściekłej przedmundialowej Brazylii swoją czołówkę. W tytule pojawia się nawet słowo „cholera" („Brazylia. Po cholerę nam ten mundial"). Niechęć do Mundialu jest tak wielka, że w wielkim Sao Paulo nie widać nawet brazylijskich flag. Za to widać miliony ludzi, którzy tkwią w korkach, bo strajkuje metro. Oprócz tego „od tygodni protestują policjanci, nauczyciele, Indianie i bezdomni, zarzucając władzom trwonienie pieniędzy na stadiony i faraońskie święto piłkarskie, na którym kokosy zbija tylko FIFA i kilka koncernów". To oburzenie trochę zaskakuje, bo przez lata byliśmy karmieni tekstami o Brazylii jako kraju szczęśliwości, w którym lewicowi przywódcy, najpierw Lula, a potem pani Rousseff wykorzystywali bogactwa naturalne dla dobra narodu i uczynienia z kraju mocarstwa. Coś się stało z Brazylią. I to w czasie mistrzostw w dyscyplinie, która była (a może nadal jest) drugą religią Brazylijczyków.

Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175