Przygotowany przez rząd raport wskazuje na 37 zawodów, które powinny zostać otwarte na konkurencję. Wiele z nich dotyczy prawa. Okazuje się na przykład, że komornicy sądowi zarabiają średnio 6,2 tys. euro miesięcznie za wykonywanie raczej prostych zajęć, jak dostarczanie pism sądowych czy stwierdzanie zalania mieszkania. Wszystko dlatego, że prawo do wykonania takiej czynności mają zaledwie 3 tysiące osób w 67-milionowym kraju. Teraz notyfikacje od sądu mogłaby przekazywać także poczta, oczywiście za znacznie mniejsze pieniądze. Komornicy uważają, że w ten sposób stracą 60 proc. dochodów.
Listę zawodów reglamentowanych otwierają syndycy sądowi: ich średni dochód to 26 tys. euro miesięcznie! Być może jednak bardziej szokująca jest średnia pensja kierowców karetek pogotowia (4,1 tys. euro) i właśnie aptekarzy (7,6 tys. euro). Optycy, których liczba jest ograniczona, zarabiają z kolei średnio 2,5 tys. euro. Rząd chce rozbić ich monopol, ograniczając kwotę zwrotu za okulary korekcyjne do 470 euro.
– Szacujemy, że średnio usługi świadczone przez osoby uprawiające zawody regulowane mogłyby być o 1/5 niższe – mówi „Rz" Agnes Benassy-Quere, dyrektor Rady Gospodarczej przy Premierze.
W niektórych przypadkach ci, którzy je wykonują, sami wpadli w pułapkę. Tak jest w przypadku taksówkarzy, którzy średnio zarabiają (po odliczeniu kosztów) tylko nieco ponad 1000 euro miesięcznie, mniej, niż wynosi oficjalna pensja minimalna (1,45 tys. euro). Mimo to taksówkarzem zostać jest bardzo trudno. W Paryżu na licencję czeka się ponad dziesięć lat i trzeba za nią zapłacić... ponad ćwierć miliona euro. Gdyby rynek przewozów taksówkowych został otwarty na konkurencję, jak tego chce rząd, dochody kierowców zapewne nie byłyby wiele niższe, a rozpoczęcie pracy nie byłoby tak trudne.
Taki paradoks dotyczy zresztą nie tylko taksówkarzy. Właściciele szkół prawa jazdy twardo bronią dostępu do swojego zawodu, ale ich zarobki (1,8 tys. euro miesięcznie) też nie są bardzo wysokie. Podobnie jak stomatologów (1,7 tys. euro).
Zwycięstwo rządu w walce z zawodami reglamentowanymi wcale przesądzone jednak nie jest. Próbką jest trwająca właśnie batalia o utworzenie tanich linii lotniczych Transavia, gdzie mieliby pracować za niższe pieniądze piloci Air France. Po dwóch tygodniach strajku narodowego przewoźnika, który postawił firmę na skraju bankructwa, rząd w znacznym stopniu dał za wygraną.