"Rzeczpospolita": Francois Hollande szuka nawet w Kazachstanie sposobu na zdynamizowanie francuskiej gospodarki. Jakie tempo wzrostu jest potrzebne, aby jego obietnica obniżenia bezrobocia się spełniła?
Michel Sapin: Gdy 22 lat lata temu po raz pierwszy byłem ministrem mówiono, że to musi być przynajmniej 2 proc., dziesięć lat później gdy znów byłem ministrem usłyszałem, że wystarczy 1-1,5 proc. Wtedy premierem był Lionel Jospin, kraj rozwijał się w tempie 3 proc., bezrobocie gwałtownie spadło, ale my i tak przegraliśmy wybory. Teraz eksperci twierdzą, że wystarczy 1 proc. wzrostu a już jest poprawa na rynku pracy. To możliwe, bo dzisiejszy wzrost jest odmienny, pozwala na tworzenie więcej miejsc pracy gdy zamiast prostego domu powstaje budynek o bardzo wysokim stopniu izolacji.
Na razie jednak nawet do takiego wzrostu daleko, dług państwa zbliża się do 100 proc. PKB a deficyt nie może spaść poniżej 4,5 proc. dochodu narodowego. Francja jest za duża, aby mogły ją uratować Niemcy jak to było z Grecją czy Irlandią. Czy to wszystko nie skończy się rozpadem strefy euro?
Dziesięć lat temu to pytanie postawiłby pan Wolfgangowi Schaueble jeśli byłby wówczas ministrem finansów Niemiec bo wtedy to Niemcy, z powodu ogromnych kosztów Zjednoczenia, były w trudnej sytuacji finansowej, budżetowej, nie miały wzrostu. Wciąż zresztą suma długu Niemiec jest o wiele większa, niż Francji.
Ale też dochód narodowy RFN jest o wiele większy...