Turcja spłynęła krwią

Największy w tureckiej historii zamach destabilizuje kraj, gdzie zaczyna się bałkański szlak uchodźców.

Aktualizacja: 11.10.2015 20:33 Publikacja: 11.10.2015 20:10

Ocaleni z ataku terrorystycznego niedaleko dworca kolejowego w Ankarze w oczekiwaniu na pomoc

Ocaleni z ataku terrorystycznego niedaleko dworca kolejowego w Ankarze w oczekiwaniu na pomoc

Foto: AFP

-W Turcji trwa trzydniowa żałoba narodowa oraz festiwal wzajemnych oskarżeń o dokonanie zamachu. W wielu miastach demonstrowano przeciwko polityce rządu wobec Kurdów.

Zamachy nastąpiły na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, drugimi już w tym roku. Zginęło w nich 128 osób, w szpitalach przebywa 160 osób, w tym ponad 60 na oddziałach intensywnej terapii. Zidentyfikowano ciało jednego zamachowca. Jak pisały media, chodzi o młodego mężczyznę w wieku 25–30 lat. Nikt nie przyznał się do zamachu.

Dwa ładunki eksplodowały w odstępie kilku sekund w tłumie przygotowującym się do demonstracji niedaleko dworca kolejowego w Ankarze. Marsz miał być protestem przeciwko fali przemocy w zamieszkanych przez Kurdów południowo-wschodnich regionach Turcji, gdzie latem tego roku rozgorzała na nowo wojna pomiędzy siłami bezpieczeństwa a bojownikami PKK, czyli Partii Pracujących Kurdystanu walczącej od dziesięcioleci o niepodległość.

Podejrzani nie tylko dżihadyści

Demonstrację przygotowywała Kurdyjska  Ludowa Partia Demokratyczna (HDP), która odniosła ogromny sukces w czerwcowych wyborach parlamentarnych, pokonując 10-proc. barierę wyborczą. Pozbawiła Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) absolutnej większości w parlamencie, uniemożliwiając kontynuowanie sprawowanych od 2002 roku jednopartyjnych rządów. Stąd decyzja o przedterminowych wyborach 1 listopada tego roku. W ich wyniku AKP miałaby odzyskać utraconą pozycję na scenie politycznej.

Po sobotnim zamachu wydaje się to mało prawdopodobne. – Nikt na nim w samej Turcji nie zyskał – twierdzi Ahmet Kulahci, dziennikarz „Hurriyet". Jest przekonany, jak wielu obserwatorów, że kurdyjska HDP powtórzy swój sukces.

Prezydent Erdogan w pierwszej reakcji na wydarzenia dał do zrozumienia, że za nimi stać może PKK. Zdaniem  premiera  Ahmeta Davutoglu atak był skierowany przeciwko „jedności narodowej". Z kolei Selahattin Demirtas, przywódca partii HDP,  oskarżył władze o bierny udział w zamachu.

Wiele wskazuje na to, że za atakiem stać może Państwo Islamskie. Do takiego wniosku skłaniali się w niedzielę wieczorem tureccy śledczy. Oznaczałoby to, iż byłaby to w pewnym sensie powtórka z wydarzeń z lipca tego roku w mieście Suruc, gdzie wysadził się w powietrze terrorysta Państwa Islamskiego.

To dżihadystom zależy najbardziej na destabilizacji sytuacji w kraju, który włączył się niezwykle aktywnie w zwalczanie Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku.

Wcześniej Ankara wspierała radykalne grupy islamskich bojowników  walczące z prezydentem Baszarem Asadem. – Nie znaczy to, że obecnie Asad przestał być wrogiem Turcji – tłumaczy „Rz" prof. Ilter Turan z Uniwersytetu Bilgi w Stambule. Walkę  z siłami  Państwa Islamskiego Turcja rozpoczęła na dobrą sprawę latem tego roku.

Równocześnie otworzyła też drugi front walki z siłami PKK po dwu latach negocjacji i rozmów mających doprowadzić do pokoju. Wstępem było zawieszenie broni, które zostało jednak zerwane w lipcu tego roku.

Trwająca od  1984 roku wojna z Kurdami pochłonęła 40 tys. ofiar w większości po stronie kurdyjskiej. PKK jest przy tym uznawana za organizację terrorystyczną nie tylko przez Turcję, ale USA i Unię Europejską. To z szefem tej organizacji Abdullahem Ocalanem znajdującym się od 1999 roku w więzieniu rozpoczęły się negocjacje.

Kurdowie gotowi walczyć

Wszystko się zmieniło, gdy w lipcu tego roku  w zamieszkanym w większości przez Kurdów mieście Suruc, w pobliżu granicy z Syrią, wysadził się w powietrze samobójca, zabijając 32 osoby. Byli to działacze lewicowych ugrupowań kurdyjskich. Zamachu dokonał samobójca z Państwa Islamskiego, z którym Kurdowie walczą od samego początku. Oskarżyli jednak tureckie władze o udział w tym zamachu i w odwecie zastrzelili dwóch policjantów.

Odpowiedź Ankary była natychmiastowa. Rozpoczęto bombardowania nie tylko pozycji Państwa Islamskiego, ale także zbrojnych oddziałów PKK po syryjskiej stronie granicy. Zawieszenie broni, a także porozumienie z PKK stały się przeszłością. W niedzielę tureckie lotnictwo atakowało pozycje PKK w samej Turcji. Zdaniem tureckich mediów operacja ta była niezależna od wydarzeń w Ankarze.

Kurdowie walczą z  Państwem Islamskim na trzech frontach. W Iraku są to oddziały peszmergów. W Syrii działa kurdyjska Demokratyczna Partia Jedności dysponująca także oddziałami zbrojnymi. Jest związana z PKK. To walczący w Syrii Kurdowie kontrolują pas terytorium Syrii od Kobane na zachodzie aż do irackiej granicy. Turcja upatruje w tym zalążek struktury państwowej Kurdów, których większość mieszka po tureckiej stronie granicy z Syrią.

Równocześnie na Kurdów stawiają obecnie Amerykanie w walce z Państwem Islamskim oraz prezydentem Asadem. Obiecują pieniądze, zaopatrzenie i broń, gdy się okazało, że kompletnym fiaskiem zakończył się program wyszkolenia bojowników sunnickiej opozycji w Syrii.

Władze w Ankarze nie są tym zachwycone. Na razie jednak koncentrują się na wyborach parlamentarnych.

-W Turcji trwa trzydniowa żałoba narodowa oraz festiwal wzajemnych oskarżeń o dokonanie zamachu. W wielu miastach demonstrowano przeciwko polityce rządu wobec Kurdów.

Zamachy nastąpiły na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, drugimi już w tym roku. Zginęło w nich 128 osób, w szpitalach przebywa 160 osób, w tym ponad 60 na oddziałach intensywnej terapii. Zidentyfikowano ciało jednego zamachowca. Jak pisały media, chodzi o młodego mężczyznę w wieku 25–30 lat. Nikt nie przyznał się do zamachu.

Pozostało 90% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 960
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 959
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958