Przed kilkoma dniami światowe media wspominały o fenomenie popularności pewnego 85-letniego dziadka, z którego wnuczek robi w mediach społecznościowych ikonę mody. Dziś kolejna fala internetowego zainteresowania przygląda się pewnemu 14-latkowi, który pojawił się na partyjnym zjeździe w markowym garniturze.
Liu Bo należy do zupełnie innej epoki niż wspominany dziadek Ding. Pomimo młodego wieku bierze jednak aktywny udział w politycznych sprawach swojej wspólnoty. Na niedawnej komunistycznej konwencji w mieście Shenzhen przyjechał ubrany w garnitur od Armaniego, który kupiła mu na tę okazję mama.
Znaczek domu mody widoczny na marynarce Liu przyćmił jego sukcesy, które odnosił jako małoletni delegat. Na jego wystąpienie poruszające temat konieczności posługiwania się w krajowym systemie edukacji ocenami niezwiązanymi tylko z wynikami egzaminów nie zwrócono większej uwagi. Internet zawrzał, gdy dopatrzono się orzełka z inicjałami Giorgio Armani. Użytkownicy zaczęli wyśmiewać nowy komunistyczny styl wymagający markowych ubrań, a logo włoskiej firmy umieszczono nawet na czerwonej fladze jednego ze starych propagandowych plakatów pamiętających czasy Mao Zedonga.
Być może natężenie fali krytyki wobec chłopca było tym większe, że jest on postacią znaną także z innych, pozapartyjnych aktywności. Liu występuje w audycji „Family Show” nadawanej w Shenzhen przez państwową telewizję CCTV, śpiewa oraz bierze udział w wielu widowiskach. Jego profil na chińskim odpowiedniku Twittera, Weibo śledzi 20 tys. osób. Od niedawna Chiny znają go także jako „Amaní shaonián”, czyli „chłopczyka od Armaniego”.
Dyskusja nad pionierem starającym się aktywnie budować nowoczesne Chiny w duchu komunizmu przywodzi na myśl czasy Czerwonogwardzistów. Słynni hunwejbini rekrutowali się z młodzieży w wieku Liu. Cechowało ich okrucieństwo wobec starszych, brak jakiegokolwiek respektu dla starej tradycji. Jako nowe pokolenie ludzi nieskażonych naleciałościami burżuazji i styku z Zachodem mieli prowadzić ChRL do nowej, lepszej rzeczywistości. Sam przywódca narodu, przewodniczący Mao wprowadził obowiązek ubierania się jedynie w skromne jednokolorowe ubrania nazywane później garniturami komunistów. W Kambodży terror Czerwonych Khmerów chciał budować społeczeństwo przyszłości w oparciu o dzieci. O ich brutalności krążą ponure opowieści, a po dziś dzień w rozmaitych miejscach kraju odkrywa się kolejne masowe groby. Ciała (a dziś już tylko kości) ofiar dzieci nie noszą śladów po kulach. Pozbywano się ich przy pomocy kijów, łopat i wszystkiego, co tylko nadawało się do zatłuczenia na śmierć, żeby tylko oszczędzać cenne naboje.