Reklama

Brudna bomba kusi dżihad

Siedem lat po praskim apelu Obamy o świat wolny od broni jądrowej zagrożenie nie ustąpiło.

Aktualizacja: 31.03.2016 23:08 Publikacja: 31.03.2016 20:44

Barack Obama spotkał się z prezydent Korei Płd. Park Geun-Hye (z lewej) i premierem Japonii Shinzo A

Barack Obama spotkał się z prezydent Korei Płd. Park Geun-Hye (z lewej) i premierem Japonii Shinzo Abe aby powstrzymać zagrożenie atomowe ze strony Korei Płn.

Foto: AFP

Donald Trump nie zawiódł tych, którzy oczekiwali od niego kolejnej prowokacji. W chwili gdy przeszło 60 prezydentów i premierów zjeżdżało do amerykańskiej stolicy, aby wziąć udział w szczycie na rzecz poprawy bezpieczeństwa jądrowego, kandydat na następcę Obamy uznał, że należy umożliwić Japonii, Korei Południowej, a być może i Arabii Saudyjskiej, zdobycie broni jądrowej, „bo i tak te kraje same ją uzyskają".

Dla Obamy to sygnał, że jego następca, Trump czy ktoś inny, może porzucić jeden z najważniejszych celów jego prezydentury: powstanie świata wolnego od broni jądrowej.

Póki to jeszcze możliwe, amerykański prezydent wystąpił w czwartek z szeregiem inicjatyw. Zapowiedział, że USA wstrzymają prace nawet nad nowymi pociskami atomowymi i zasadniczo ograniczą warunki, w jakich broń jądrowa może zostać przez Waszyngton wykorzystana.

– Na jedynym kraju, który użył broni jądrowej, ciąży szczególna odpowiedzialność – przyznał Obama w artykule napisanym dla „Washington Post".

Ameryka zaproponowała także zaostrzenie „Traktatu o zapobieganiu proliferacji broni jądrowej" i zapowiedziała ratyfikację „Traktatu o zakazie przeprowadzania prób jądrowych". Z inicjatywy Amerykanów w Kazachstanie powstanie międzynarodowy magazyn wzbogaconego uranu i plutonu, po który będą mogły sięgnąć kraje, które chcą rozwinąć energetykę jądrową na potrzeby cywilne. W ten sposób nie będą musiały same pracować nad wzbogaceniem materiałów radioaktywnych, co, jak w przypadku Iranu, rodzi podejrzenie, że dążą do uzyskania broni jądrowej.

Reklama
Reklama

Ale sam Obama przyznał, że powstanie świata wolnego od broni jądrowej może nie urzeczywistnić się za jego życia.

Na szczycie w Waszyngtonie, niestety, nie brakowało powodów do pesymizmu.

Przede wszystkim nad Potomak nie przyjechał przywódca kraju, który ma najwięcej głowic jądrowych na świecie: Władimir Putin.

– Przy opracowaniu agendy spotkania nie wzięto pod uwagę naszych postulatów – tłumaczył rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow.

Rosjanie uważają, że pomoc w powstrzymaniu proliferacji jądrowej to karta, którą mogą grać, aby znieść sankcje wprowadzone przez USA i UE po zajęciu Krymu. Co prawda, jak przyznaje sam Obama, Moskwa wdraża umowę Start 2 o zasadniczym ograniczeniu do 2018 r. liczby głowic jądrowych, ale Putin nie chce słyszeć o dalszych tego typu inicjatywach. A bez tego trudno przekonać inne kraje świata do rezygnacji z własnych arsenałów jądrowych: Waszyngton i Moskwa mają wspólnie 90 proc. rakiet atomowych na świecie.

Obama może się także pochwalić co najwyżej dwuznacznym bilansem, gdy idzie o powstrzymanie proliferacji broni jądrowej. Wielkim sukcesem prezydenta jest zawarcie umowy w tej sprawie z Iranem.

Reklama
Reklama

– Przewiduje najbardziej surowy system inspekcji, jakie kiedykolwiek były przeprowadzane – podkreśla Obama.

Ale przez siedem lat prezydentury nie udało mu się powstrzymać narastającego zagrożenia jądrowego ze strony Korei Północnej. Właśnie dlatego na szczycie w Waszyngtonie prezydent spotkał się z przywódcami Chin, Japonii i Korei Południowej, aby wspólnie powstrzymać reżim w Pjongjangu. Amerykanie, ku zaniepokojeniu Chińczyków, są gotowi przekazać władzom w Seulu bardzo nowoczesny system obrony przeciwrakietowej THAAD, byle odwieść ten kraj od prób budowy własnej broni jądrowej.

Zamachy w Brukseli przypomniały jednak przywódcom zebranym w Waszyngtonie o całkiem nowym, bezpośrednim zagrożeniu: przejęciu przez terrorystów materiału jądrowego i zbudowaniu „brudnej bomby". Mowa o ładunku konwencjonalnym, który jest jednak „uzupełniony" wzbogaconym uranem lub plutonem. Belgijscy zamachowcy przed atakiem na metro i lotnisko w Brukseli najpewniej w tym celu śledzili pracowników elektrowni jądrowej.

– Musimy założyć, że terroryści będą szukali najgorzej zabezpieczonych cywilnych instalacji jądrowych na świecie – ostrzega przewodniczący komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów Ed Royce.

Ranking amerykańskiego instytutu Nuclear Threat Initiative pokazuje, że takie instalacje najgorzej są zabezpieczone w Korei Płn. (24/100 pkt), Iranie (35), Pakistanie (42), Indiach (46), Izraelu (55), Chinach (60) i Rosji (64). Pod tym względem przoduje Australia (93), Szwajcaria (91), Kanada (87) i Polska (84).

Szczególnie niepokojący jest przykład Pakistanu, kraju, który chce teraz uzyskać taktyczną broń jądrową (ma już większe pociski), a jednocześnie nie potrafi pokonać organizacji terrorystycznych. To właśnie z powodu niedawnych zamachów w Lahore do Waszyngtonu nie przyjechał premier Nawaz Sharif.

Reklama
Reklama

– Jeżeli spadnie samolot przewożący broń jądrową, może dojść do reakcji łańcuchowej i eksplozji – ostrzega Bruce Blair, inicjator międzynarodowego ruchu przeciw proliferacji atomowej Global Zero.

Szczególnie trudne jest też zabezpieczenie na świecie szpitali i ośrodków naukowych wykorzystujących technologie jądrowe. Łącznie posiadają one 2 proc. globalnych magazynów wzbogaconego uranu i plutony – tyle, ile potrzeba, aby wytworzyć 4 tys. bomb atomowych. Innym problemem są materiały radioaktywne, zgromadzone przez elektronie jądrowe. Tylko te w Japonii zgromadziły 10 ton wzbogaconego plutonu, z którego można zbudować 2,5 tys. pocisków atomowych.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1296
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1295
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1294
Świat
Donald Trump bagatelizuje przemoc domową. „Drobne kłótnie męża z żoną nazywają przestępstwem”
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1293
Reklama
Reklama