Reklama

Francja: Reformy bez parlamentu

Francuski rząd sięga po środki nadzwyczajne, starając się wyciągnąć kraj z marazmu gospodarczego.

Aktualizacja: 07.07.2016 20:52 Publikacja: 06.07.2016 18:46

Premier Manuel Valls po przemówieniu w Zgromadzeniu Narodowym na temat reformy prawa pracy

Premier Manuel Valls po przemówieniu w Zgromadzeniu Narodowym na temat reformy prawa pracy

Foto: PAP/EPA

Pragnąc zakończyć czteromiesięczną batalię parlamentarną w sprawie reformy rynku pracy, premier Manuel Valls sięgnął po raz kolejny po broń ostateczną. Jest nią art. 49 ust. 3 konstytucji, który pozwala na wprowadzenie w życie ustawy bez głosowania w parlamencie.

Tym samym reforma prawa pracy została przeforsowana w atmosferze dawno niespotykanej fali strajków i pracowniczych protestów, od blokad rafinerii, co skutkowało brakiem paliwa na stacjach benzynowych, po paraliż systemu transportu publicznego.

W ostatnich miesiącach było ich już 11. Doszło do tego, że po raz pierwszy od pół wieku rząd groził zakazem wielkiej demonstracji w Paryżu. Wycofał się jednak i antyrządowy marsz odbył się 23 czerwca.

Demontaż państwa socjalnego

Reforma prawa pracy daje przedsiębiorcom uprawnienia do negocjacji warunków pracy (zwłaszcza w sprawie godzin pracy) z pracobiorcami z pominięciem związków zawodowych. Oznacza to wydłużenie tygodnia pracy ponad formalnie obowiązujące 35 godz. oraz łatwiejsze wypowiadanie umów o pracę w sytuacji, gdy przez dwa kwartały firma doświadcza spadku obrotów. Rząd liczy, że uelastycznienie rynku pracy jest bodajże najważniejszą częścią całego planu i ma doprowadzić do zmniejszenia 10,2-proc. bezrobocia, lecz pracy poniżej 25. roku życia jest 25 proc. młodzieży. Ma też rozruszać gospodarkę. Jednak eksperci liczą, że powstać może zaledwie 50 tys. nowych miejsc pracy. W niewielkim stopniu pomoże to francuskiej gospodarce.

Rząd wdrożył już jednak wcześniej szereg reform gospodarczych. W roku ubiegłym sięgnął po art. 49 ust. 3, wprowadzając drugi wielki pakiet refom, jak deregulacja niektórych zawodów, zezwolenia na handel w niedzielę i liberalizacja niektórych branż usługowych. – Art. 49 ust. 3 został użyty po raz 85. w okresie V Republiki i sądzę, że będzie jeszcze 86. i 87. raz – mówił wtedy Emanuel Macron, minister gospodarki. Bez uciekania się do takiego rozwiązania przyjęty został pierwszy pakiet reform Hollande'a w 2014 roku zmniejszający obciążenie gospodarki o planowane 41 mld euro.

Reklama
Reklama

Przykład z Niemiec

Na dobrą sprawę premier Valls nie miał wyjścia i musiał zrobić wszystko, aby reformę przeprowadzić – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Georges Mink, profesor politologii w Instytucie Nauk Społecznych i Politycznych w Paryżu. Jest to dokonanie, które przynieść mu może określone korzyści polityczne, nie wyłączając stanowiska prezydenta.

W przewidywalnej przyszłości to wykluczone. Za strategią Vallsa kryje się jednak także patriotyczne przekonanie, że tylko tą drogą można doprowadzić do sanacji gospodarki. Francja jest niewątpliwie chorym człowiekiem Europy.

15 lat temu w ten sposób określano Niemcy. I wtedy właśnie Gerhard Schroeder na początku swej drugiej kadencji zapoczątkował rewolucyjną reformę rynku pracy, pozbawiając pracobiorców kosztownych przywilejów jeszcze z czasów obfitości. Nie dotrwał nawet do końca kadencji, ale wybory w 2005 roku przegrał o włos.

We Francji jest inaczej. Manuel Valls nie musi się martwić o wynik przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Socjaliści nie mają najmniejszych szans na ich wygranie. Jak wynika z sondażu instytutu Odoxa z końca czerwca, 85 proc. obywateli i 54 proc. zwolenników socjalistów nie chce nic słyszeć o drugiej kadencji prezydenckiej Hollande'a. Podobnie jest oceniany premier Valls, koniec końców socjalista i człowiek Hollande'a. – Może liczyć na pewne korzyści, ale o wygranej w przyszłym roku marzyć nie może – tłumaczy Georges Mink. Większość obywateli Francji ma problemy ze zrozumieniem, dlaczego tak drastycznych reform dokonują socjaliści, wybrani w 2012 roku z nadzieją, że chronić będą zdobycze socjalne. Ale Gerhard Schroeder także był socjaldemokratą.

Małe ryzyko

Sięgając obecnie po ustawodawstwo wyjątkowe, Valls nieco ryzykuje.

Nie był w stanie przeprowadzić kontrowersyjnej ustawy w parlamencie, mimo że opozycja nie ma nic przeciwko całej idei. Jest jednak daleka od wspierania rządu. Valls nie może liczyć także na głosy większości rządowej, jako że Partia Socjalistyczna jest głęboko podzielona i część deputowanych głosowałaby przeciwko projektowi rządu.

Reklama
Reklama

Stąd konieczność sięgnięcia po środki wyjątkowe, czyli art. 49 ust. 3 konstytucji. Ryzyko z tym związane polegało na tym, że przeciwnicy takiego działania mogliby zebrać w ciągu 24 godzin co najmniej 58 podpisów deputowanych pod wnioskiem o wotum nieufności dla rządu. Do tego jednak w środę nie doszło. Zabrakło dwóch podpisów. Socjalistyczni przeciwnicy premiera i prezydenta w parlamencie nie zdobyli się na to, aby pozbawić się zajęcia na niespełna rok przed wyborami prezydenckimi.

Nie ustępują związki zawodowe, zwłaszcza nieprzejednana centrala CGT pod kierunkiem Philippe'a Martineza. Zapowiada strajki na wrzesień. – Valls liczy na to, że w czasie wakacji emocje nieco opadną i godząc się następnie na niektóre ustępstwa pewnych grup zawodowych, doprowadzi do atomizacji ruchu protestu – mówi Georges Mink.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama