„Mam wrażenie, że gdyby teraz opublikować wszystkie kontakty Siergieja Kisljaka w Waszyngtonie, to w USA wznowiono by wojnę domową między Północą a Południem" – zauważyła ze złośliwą satysfakcją przedstawicielka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa.
Sowiecka mentalność
Sam ambasador nie wygląda ani nie zachowuje się jak bohater skandalu. Pulchny 66-letni dyplomata „o sowieckiej mentalności" (tak scharakteryzował go były zastępca sekretarz stanu Nicholas Burns) unika publicznych wystąpień, za to jest mistrzem w organizowaniu przyjęć dla waszyngtońskiej elity.
– Jestem pod wrażeniem tego, jak próbował on przeniknąć do naszego rządu, by ustanowić kontakty ze wszystkimi ludźmi. Zdumiewało mnie, jak szybko znajdował wspólny język, organizował rozrywki i zawsze w politycznym celu – powiedział o nim były amerykański ambasador w Moskwie Michael MacFaul.
Ofiarą „rozrywek" z ambasadorem padł już były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego i były szef wywiadu wojskowego generał Michael Flynn. Obecnie media atakują za ukrywanie spotkań z Rosjaninem prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa. Teraz okazało się, że w jednej z rozmów Flynna z Kisljakiem brał również udział główny doradca prezydenta (a prywatnie jego zięć) Jared Kushner. W odpowiedzi na tę serię zarzutów Trump zaczął publikować zdjęcia demokratycznych polityków z rosyjskim ambasadorem.
Wszyscy w Waszyngtonie podkreślają, że kontakty przedstawiciela Rosji rzeczywiście były bardzo rozległe, prywatnie jest bardzo miłym rozmówcą, który lubi się śmiać.