Nielegalny emigrant nie wróci na Białoruś

Polska nie ma co zrobić z nielegalnymi imigrantami, którzy przedostali się przez granicę. Bo Białoruś wypowiedziała umowę o ich readmisji.

Publikacja: 30.08.2021 21:00

Nielegalny emigrant nie wróci na Białoruś

Foto: AFP

Polski rząd nie przyjmuje koczującej przy granicy polsko-białoruskiej grupy cudzoziemców nie tylko z powodów politycznych. Przyczyną jest też fakt, że nielegalnych imigrantów, którym udało się przedostać z Białorusi na teren UE, a nie przysługuje im ochrona międzynarodowa, nie można już odsyłać do tego kraju, bo Aleksander Łukaszenko w czerwcu wypowiedział państwom Unii umowę o readmisji. Finał jest taki, że z setkami cudzoziemców, których tożsamości nawet nie można zweryfikować, złapanych na granicy, nie wiadomo, co zrobić. Przebywają w strzeżonych przez Straż Graniczną ośrodkach. Jeśli nie otrzymają ochrony międzynarodowej, Polska nie będzie mogła ich nigdzie odesłać.

Ten problem Polska już ma, bo Straż Graniczna codziennie wyłapuje na tzw. zielonej granicy idących z Białorusi po kilkudziesięciu imigrantów dziennie, głównie z Iraku. Rekord to 200 cudzoziemców jednego dnia, ostatnio od 50 do 70.

Czytaj także:

Zgoda na kilka tysięcy

– Wypowiedzenie przez Białoruś umowy o readmisji nielegalnych imigrantów pod koniec czerwca i tego, co potem nastąpiło – a więc fala osób, które nielegalnie próbują się przedostać na Litwę, a teraz do Polski – to dowód na to, że była to zaplanowana do ostatniego szczegółu akcja Łukaszenki – ocenia Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS, m.in. członek delegacji do komisji współpracy parlamentarnej UE–Rosja. Uważa, że zerwanie umowy o readmisji w przypadku fali niekontrolowanej emigracji ze Wschodu i spodziewanego napływu uciekinierów z Afganistanu spowoduje gigantyczne kłopoty Polski. Bo zgodnie z międzynarodowymi umowami odpowiada za nich pierwszy bezpieczny kraj, do którego się dostali.

UE już odsyła migrantów, którzy nielegalnie dostali się do Polski, a potem wjechali np. do Niemiec. W tym roku m.in. w ramach readmisji kraje europejskie odesłały nam 250 takich osób – głównie Czeczenów, ale i Ukraińców czy Gruzinów.

Obecnie w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców jest 1106 osób. – Od początku lipca do 27 sierpnia przyjęliśmy wnioski o objecie ochroną międzynarodową 1517 osób, które przebywają i w strzeżonych, i w otwartych ośrodkach – wskazuje ppor. Anna Michalska, rzeczniczka KG Straży Granicznej.

Jednak sześć strzeżonych ośrodków to za mało jak na bieżące potrzeby. – Dodatkowo korzystamy z nowych miejsc – ośrodków recepcyjnych szefa Urzędu ds. Cudzoziemców – w Białej Podlaskiej i Czerwonym Borze oraz Ośrodka Szkolenia Poligonowego w Wędrzynie. Dysponujemy kilkuset wolnymi miejscami. W razie potrzeby będziemy adaptować kolejne budynki – przyznaje Michalska.

Wypowiedzenie przez Łukaszenkę umowy ma wpływ także na los koczujących w Usnarzu. W razie uznania ich za nielegalnych imigrantów nie mogą podlegać readmisji.

Według Fundacji Ocalenie 32 koczujących złożyło wnioski o ochronę międzynarodową – w formie ustnej deklaracji wygłoszonej przez granicę, mają pełnomocników (10 polskich prawników). Straż Graniczna wniosków o ochronę nie uznaje. – Zgodnie z prawem wnioski o status uchodźcy można składać wyłącznie w przejściach granicznych lub na terenie kraju w placówkach i oddziałach SG – cudzoziemiec musi to zrobić osobiście, a nie poprzez pełnomocnika. „Zielona granica" nie jest miejscem do tego wyznaczonym – podkreśla Anna Michalska.

Koczujący od trzech tygodni tkwią w obozowisku. Dlaczego nie idą na najbliższy punkt graniczny RP? – Tego nie wiemy – mówi ppor. Michalska. – Stoją przy nich uzbrojeni pogranicznicy białoruscy, nawet jak idą po wodę do strumyka. Jesteśmy pewni, że mają ograniczoną możliwość podejmowania decyzji i nie mają swobody przemieszczania się – mówi Marianna Wartecka z Fundacji Ocalenie.

Podobnie uważa poseł Maciej Konieczny (Lewica), który dostarczył migrantom pełnomocnictwa: – Nie wierzę, że mogą teraz pójść na przejście graniczne i tam złożyć wniosek azylowy. Mają umiarkowaną swobodę ruchu. Niektórzy są chorzy, wątpliwe, że z własnej woli teraz tam tkwią.

Większość cudzoziemców, którzy próbują nielegalnie dostać się z Białorusi do Polski, nie ma dokumentów tożsamości. Pogranicznikom tłumaczą, że zostały zniszczone.

Polski rząd nie przyjmuje koczującej przy granicy polsko-białoruskiej grupy cudzoziemców nie tylko z powodów politycznych. Przyczyną jest też fakt, że nielegalnych imigrantów, którym udało się przedostać z Białorusi na teren UE, a nie przysługuje im ochrona międzynarodowa, nie można już odsyłać do tego kraju, bo Aleksander Łukaszenko w czerwcu wypowiedział państwom Unii umowę o readmisji. Finał jest taki, że z setkami cudzoziemców, których tożsamości nawet nie można zweryfikować, złapanych na granicy, nie wiadomo, co zrobić. Przebywają w strzeżonych przez Straż Graniczną ośrodkach. Jeśli nie otrzymają ochrony międzynarodowej, Polska nie będzie mogła ich nigdzie odesłać.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 796
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?