Zdenerwowani eksperci zastanawiają się, czy ogłosi wojnę z Ukrainą, czy tylko aneksję Doniecka i Ługańska? A może uroczyście powiadomi o ostatecznym wchłonięciu Białorusi, korzystając z wizyty Aleksandra Łukaszenki w Moskwie?
– Będzie dużo o zwycięstwie nad covidem, rzucania ochłapów, nowe podatki, parę słów o „tak zwanych międzynarodowych partnerach" – akurat nawinęli się pod rękę – uważa jednak niezależny publicysta Iwan Dawydow.
Moskwa zagrożona
Ale i on zaznacza, że w Moskwie „są panikarze". A Kreml, jak może, stara się ich wesprzeć: w przeddzień wystąpienia Putina ogłosił zamknięcie trzech akwenów na Morzu Czarnym oraz przestrzeni powietrznej nad nimi. Przy czym akweny zamknięto na pół roku. Trwa cały czas koncentracja rosyjskich wojsk wzdłuż granic Ukrainy, a na anektowanym Krymie odbywają się manewry – w zgodnej opinii rosyjskich ekspertów – „największe od czasu rozpadu ZSRR".
Josep Borrell, wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, mówił w poniedziałek, że wokół Ukrainy stacjonuje już 150 tys. rosyjskich żołnierzy. Ukraiński sztab generalny mówił o 110 tys., ale zaznacza, że cały czas przybywają nowi. Rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu tydzień temu mówił o przetransportowaniu w pobliżu granicy dwóch armii i trzech dywizji powietrznodesantowych. Teraz Ukraińcy zidentyfikowali jedną z tych armii: to 1. Armia Pancerna. A pod Woroneżem zauważono kolumnę wiozącą rakiety balistyczne Iskander.
Poza „panikarzami" również Amerykanie zaczynają okazywać zaniepokojenie. Federalna Administracja Lotnicza (FAA) wydała ostrzeżenie dla samolotów lecących nad granicą ukraińsko-rosyjską z powodu możliwego konfliktu. Ale też dla maszyn zamierzających korzystać z lotnisk w ukraińskim Dnieprze (dawny Dniepropietrowsk) i Kijowie, okupowanym Symferopolu, rosyjskim Rostowie nad Donem oraz... w Moskwie.