To był najgorszy atak na Izraelczyków od dwóch lat. Doszło do niego wieczorem, gdy w bibliotece znanego rabinicznego seminarium Merkaz Haraw znajdowało się około 80 osób. Głównie młodych ludzi, często licealistów. Napastnik po wejściu do sali wyjął z kartonowego pudełka kałasznikowa i otworzył ogień do zgromadzonych Żydów.
– Facet strzelał na wszystkie strony przez kilka minut. Musiał wystrzelić z 500 – 600 pocisków – relacjonował po zamachu Michael, jeden ze świadków. Zaskoczeni młodzi ludzie nie mieli żadnych szans. Osiem osób zginęło na miejscu, a około 20 zostało rannych. Stan trójki z nich był krytyczny.
Na szczęście jeden ze studentów szkoły odbywa właśnie służbę wojskową i miał przy sobie broń. Doszło do wymiany ognia. – Gdy przybyliśmy na miejsce, trwała kanonada. Kule zaczęły się sypać na ambulans – opowiadał sanitariusz Jaron Tzuker.
Wreszcie młodemu żołnierzowi udało się zabić napastnika. Trafił go dwukrotnie w głowę (według innej wersji zastrzelił go mieszkający w sąsiednim domu oficer, który na odgłos strzałów przybiegł z odsieczą).Gdy do budynku wreszcie dostali się ratownicy służb medycznych, ich oczom ukazał się poruszający widok. W sali bibliotecznej spoczywali martwi i ranni studenci. Wielu z nich zaciskało ręce na świętych księgach. Wszystko było we krwi, na podłodze walały się rozerwane przez pociski książki. – Było tam jak w rzeźni – powiedział jeden ze świadków.Terroryści nieprzypadkowo wybrali na cel ataku właśnie Merkaz Haraw. Szkoła jest związana z organizacjami żydowskich osadników z Zachodniego Brzegu Jordanu, którzy sprzeciwiają się oddaniu tego terytorium Palestyńczykom.
Atak był najprawdopodobniej odwetem za trwającą izraelską operację w Strefie Gazy. W wyniku działań wymierzonych w ekstremistów z Hamasu zginęło co najmniej 120 Palestyńczyków, w tym kobiety i dzieci.