Patriarchat Moskwy i Wszechrusi robi wszystko, by na terenach, gdzie dominuje prawosławie, nie dopuścić do powstania Cerkwi narodowych. A jeśli taka już istnieje – ograniczyć jej rolę. W krajach katolickich lub protestanckich chce utrzymać jak najsilniejszą pozycję. – Moskwa wciąż uważa struktury cerkiewne w krajach byłego ZSRR za element składowy rosyjskiego prawosławia – mówi Ołeksij Brasławeć, kijowski publicysta katolicki. Ta polityka prowadzi czasem do ostrych konfliktów z niepokornymi Cerkwiami, a nawet poważnych incydentów: napadów i podpaleń.
Walka z rozłamowcami
Tak było niedawno na Ukrainie, gdzie oprócz „moskiewskiej” działa też silna Cerkiew, podporządkowana patriarchatowi kijowskiemu. Jej zwierzchnik Filaret został pobity kilka lat temu podczas wizyty na wschodzie kraju, gdzie „moskiewscy” są najsilniejsi.– Niedawno pod Boryspolem podpalono naszą kaplicę. Śledztwo trwa, ale my wiemy, że zrobili to zwolennicy Cerkwi podległej patriarchatowi moskiewskiemu. Przed pożarem na ścianie kaplicy pojawił się napis: „Rozłamowcy”. Nikt inny nas tak nie określa – mówi ks. Ołeksandr Trofimliak, rzecznik patriarchatu kijowskiego.
W liście do prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki biskupi patriarchatu kijowskiego ostrzegli przed rosnącą agresją ze strony organizacji popieranych przez „moskiewskich”. „Takie struktury jak Sojusz Prawosławnych Bractw Ukrainy czy Bractwo św. Aleksandra Newskiego sieją wrogość religijną, ich działacze wszczynają bójki pod ukraińskimi świątyniami i otwarcie propagują antyukraińską politykę” – napisali. W minioną niedzielę doszło do kolejnego incydentu. Bractwo Prawosławne zorganizowało pochód do soboru Mychaliwskiego w stolicy Ukrainy, zajmowanego przez duchownych patriarchatu kijowskiego. Drogę zagrodzili im działacze nacjonalistycznej organizacji UNA--UNSO. Doszło do starć, interweniowała milicja.
Na Białorusi sytuacja jest zbliżona do tej, jaka panuje w Rosji i ściśle podporządkowana sferze politycznej. – Kapłani Cerkwi podległej patriarchatowi Moskwy i Wszechrusi nie uważają nas za niezależne państwo. W cerkwiach nie można modlić się po białorusku – mówi Aleksander Milinkiewicz, były opozycyjny kandydat na prezydenta.