Rozległe, zmarznięte połacie Grenlandii stały się symbolem walki z globalnym ociepleniem. W tym roku wyspa przeżywała najazd proekologicznie nastawionych polityków, jak kanclerz Niemiec Angela Merkel czy szefowa Izby Reprezentantów Kongresu USA Nancy Pelosi, które pragnęły zwrócić uwagę świata na konsekwencje zmian klimatycznych. Na Grenlandii widać to najlepiej.
Zamieszkana przez zaledwie 57 tysięcy ludzi wyspa, cztery razy większa od Francji, jest w 84 procentach przykryta lodem, który topi się w zastraszającym tempie, zmuszając ludzi do zmiany tradycyjnego sposobu życia.Jednak nie wszyscy biją na alarm. Dla wielu Grenlandczyków ocieplenie klimatu wiąże się z wielką szansą na dostatnie życie oraz niepodległość.
Podstawą tych nadziei są ogromne złoża surowców mineralnych. – Topnienie pokrywy lodowej ułatwi do nich dostęp – mówi „Rz“ Kuupik Kleist, poseł Grenlandii w parlamencie duńskim. Eksploatacja tych ukrytych bogactw dałaby wyspie niemałe dochody. – Teraz jesteśmy zależni od pieniędzy, które płyną z budżetu Danii. Ale możemy to zmienić. Jeśli Grenlandia stanie się gospodarczo samowystarczalna, niepodległość będzie w zasięgu ręki – mówiła dziennikarzom Aleqa Hammond, minister spraw zagranicznych i finansów w samorządzie regionu. – Nie czujemy się częścią Europy. Jesteśmy ludem arktyckim.
Dla wielu Grenlandczyków ocieplenie klimatu wiąże się z szansą na dostatnie życie
– Tak ogromny kraj musi posiadać bogate złoża – mówi „Rz“ profesor Minik Rosing, geolog z Uniwersytetu w Kopenhadze, pochodzący z Grenlandii. – Na pewno są tam złoto, diamenty, ropa, gaz i uran.