[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/przybylski/2009/04/13/mistrzowie-dyplomatycznych-szachow/" "target=_blank]blog.rp.pl/przybylski[/link][/b]
Dzięki zręcznie przeprowadzonej operacji zgłoszenia i szybkiego wycofania weta wobec kandydatury Andersa Fogha Rasmussena na nowego szefa NATO Ankara upiekła kilka pieczeni na jednym ogniu. Przepis na sukces był prosty. W przeciwieństwie do polskiego rządu, który chciał przeciągać negocjacje, nie mając w ręku poważnych argumentów, Turcy znaleźli kilka sensownie brzmiących zarzutów przeciw Rasmussenowi.
Główny opierał się na stwierdzeniu, że premier Danii źle się zachował po publikacji obrażających uczucia muzułmanów karykatur Mahometa. Zarzut drugi: Dania wciąż pozwala na działalność telewizji Roj uważanej przez Ankarę za organ terrorystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). I trzeci: Rasmussen publicznie mówił, że Turcja nigdy nie znajdzie się w UE.
[srodtytul]Weto, ale krótkie[/srodtytul]
Ankara doskonale wiedziała, że najważniejsi gracze w NATO nie dopuszczą do tego, by podczas jubileuszowego szczytu sojuszu świat zobaczył, jak bardzo podzielona jest ta organizacja. Turcy zgłosili weto, ale pozwolili sojuszowi zachować twarz i po rozmowach z Andersem Foghiem Rasmussenem, prezydentem USA Barackiem Obamą i liderami najważniejszych państw NATO ogłosili, że są gotowi poprzeć Duńczyka. Co dostali w zamian? Przede wszystkim Rasmussen obiecał, że telewizją Roj zajmą się prokuratorzy i jeśli odkryją powiązania z PKK lub stwierdzą, iż wzywa ona do terroru, stacja zostanie zamknięta. Obiecał też, że jako szef NATO będzie zwracał uwagę na uczucia religijne. – Szanuję islam jako jedną z najważniejszych religii świata i szanuję jej symbole religijne – oświadczył. I dodał, że sprawa karykatur Mahometa wprawiła go w wielkie zakłopotanie.