18-letnia Alina Percea z Rumunii wystawiła swoje dziewictwo na sprzedaż na niemieckim portalu gesext.de, bo nie miała z czego opłacić studiów informatycznych w Mannheimie. Cena wywoławcza wynosiła jeden euro. Aukcję wygrał 45-letni włoski biznesmen z Bolonii. Zaproponował 10 tysięcy euro za dziewictwo Aliny oraz możliwość uprawiania z nią seksu bez zabezpieczenia.
W środę doszło do transakcji. „Marco” opłacił dziewczynie lot do Wenecji, gdzie spędzili noc w pięciogwiazdkowym hotelu. Nastolatka wróciła do Niemiec z pieniędzmi w bagażu.
Teraz czeka ją niemiła niespodzianka. Niemiecki fiskus chce jej zabrać część ciężko zarobionych pieniędzy. Mimo iż to, co zrobiła, nie jest według niemieckiego prawa prostytucją, która jest opodatkowana nawet do 50 procent.
– Według paragrafu 42.3 prawa podatkowego jednorazowa sprzedaż dziewictwa wchodzi w kategorię tak zwanych usług wyjątkowych (Sonderleistungen). Te usługi są opodatkowane od 15 do 42 procent. Ponieważ pani Percea dokonała transakcji publicznie, nie ucieknie przed fiskusem. Będzie musiała zapłacić – tłumaczy w rozmowie z „Rz” rzecznik Centralnego Urzędu Podatkowego w Berlinie Clemens Teschendorf.
Według niego prostytucja to czynność wykonywana regularnie. – Jednorazowa usługa seksualna nie wchodzi z punktu widzenia prawnego w kategorię prostytucji. Oczywiście jeśli pani Percea postanowi dalej świadczyć usługi seksualne, to będzie musiała zgłosić to jako działalność gospodarczą – dodaje Teschendorf. Prostytucja jest w Niemczech legalna.