– Musi odbyć karę w Meksyku – rozwiał nadzieje Francuzki prezydent Felipe Calderon. – Nikt, bez względu na status społeczny i materialny czy narodowość, nie stoi w Meksyku ponad prawem – oświadczył.
– Rząd Meksyku ma obowiązek dopilnować, aby wyrok wydany przez meksykańskiego sędziego został wykonany – tłumaczył wczoraj tę decyzję ambasador Meksyku w Paryżu Carlos De Icaza. – Prawo meksykańskie nie przewiduje złagodzenia kary – dodał dyplomata.
Florence Cassez została zatrzymana w 2005 r. wraz z Israelem Vallartą, hersztem bandy trudniącej się porwaniami dla okupu. W chwili aresztowania na ranczu, gdzie mieszkała z Vallartą, było przetrzymywanych troje porwanych, w tym ośmiolatka. Francuzka twierdzi, że nie miała pojęcia, z czego żyje jej narzeczony. Vallarta to potwierdza, sąd im jednak nie uwierzył: pogrążyły ją zeznania uprowadzonych.
Gdy zapadł wyrok, rodzicom skazanej nie pozostało nic innego, jak walczyć o przeniesienie córki do więzienia w kraju. – Proszę przywieźć Florence – błagał prezydenta Sarkozy’ego Bernard Cassez, gdy ten w marcu ruszał z wizytą do Meksyku. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Sarkozy przekonał Calderona do utworzenia wspólnej grupy roboczej, która miała się zająć sprawą ekstradycji. Florence wystąpiła o zgodę na odbycie kary we Francji. W Paryżu spekulowano, że w kraju wyrok zostanie zredukowany do 20 lat. Rodzice nie kryli, że liczą na ułaskawienie córki przez Sarkozy’ego.
Decyzja Calderona zaskoczyła Paryż. Rzecznik rządu zapewnia, że Francja „wykorzysta wszystkie procedury międzynarodowe”, by wyrwać młodą kobietę z Meksyku. Jej adwokat Frank Berton twierdzi, że jest ona „politycznym zakładnikiem”. Dlaczego Calderon osobiście przekazał rodakom decyzję w jej sprawie w wystąpieniu transmitowanym przez radio i telewizję? – To argument w kampanii wyborczej, chciał pokazać, że zwalcza przestępczość – mówi adwokat. Wybory parlamentarne odbędą się 5 lipca. W Meksyku jest rocznie uprowadzanych 8000 osób. Zapowiedź ekstradycji Francuzki wywołała protesty.