Zaproszenie Nicka Griffina, szefa rasistowskiej Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP), do udziału w czwartkowym programie BBC “Question Time” rozpala w Wielkiej Brytanii coraz większe emocje. Minister ds. Walii Peter Hain, pochodzący z RPA były aktywista walki z apartheidem, napisał list w tej sprawie do prezesa medialnej korporacji Michaela Lyonsa. Jak podkreśla, BNP nie jest partią “utworzoną zgodnie z prawem”, więc jej szef nie może pojawiać się na ekranach.
Przed kilkoma dniami sąd uznał za nielegalny zapis w statucie BNP, że do partii mogą należeć tylko biali. Griffin zapowiedział, że na zbliżającym się kongresie BNP wezwie delegatów do usunięcia tego zapisu. Dziennikarze BBC uznali, że po tym zapewnieniu medialne embargo nałożone na Griffina powinno być zniesione.
Rząd ma jednak inne zdanie na ten temat. Politycy Partii Pracy zaznaczają, że sprawa sądowa przeciw BNP została tylko zawieszona do stycznia, by dać Griffinowi czas na przekonanie członków partii do statutowego ustępstwa. – Do momentu zakończenia sprawy przed sądem BBC nie powinna przesądzać sprawy i legitymizować BNP – podkreśla Hain.
– Publiczna telewizja nie jest miejscem, gdzie powinni występowaćludzie o takich poglądach jak Griffin – mówi “Rz” lewicowy komentator polityczny Rob Brown. – Nie zmienia to jednak faktu, że niedopuszczanie do głosu BNP tylko przyczynia się do wzrostu jej popularności – dodaje.
Konserwatywny komentator polityczny Iain Dale zaznacza w rozmowie z “Rz”, że “BNP ma dwóch członków w Parlamencie Europejskim i głosowało na nią blisko milion wyborców”.