O Urim Brodskim wiadomo niewiele. Prawdopodobnie nie jest to nawet jego prawdziwe nazwisko. Jak bowiem dowiedziała się „Rz”, 43-letni mężczyzna ma co najmniej trzy paszporty. Na lotnisku Okęcie zatrzymano go na mocy wystawionego przez Niemcy europejskiego nakazu aresztowania.
– Uri B. jest poszukiwany w związku z zabójstwem działacza Hamasu w Dubaju – powiedziała „Rz” Monika Lewandowska, rzeczniczka warszawskiej prokuratury. – Dwa dni po zatrzymaniu, 6 czerwca, Sąd Okręgowy w Warszawie podjął decyzję o jego aresztowaniu na 40 dni. Postawiono mu zarzuty wyłudzenia, poświadczenia nieprawdy i pomocy w sfałszowaniu dokumentów – dodała.
Choć do aresztowania doszło dziesięć dni temu, ze względu na delikatny charakter sprawy polskie władze zachowały niezwykłą dyskrecję. Sprawę ujawnił niemiecki „Der Spiegel”. Według tygodnika Brodski jest prawdopodobnie agentem Mossadu, który pomógł w uzyskaniu niemieckiego paszportu jednemu z zabójców hamasowca.
Brodski wykorzystał to, że Niemcy stosują preferencyjne zasady przy nadawaniu obywatelstwa Żydom będącym potomkami niemieckich ocalałych z Holokaustu. W lipcu 2009 roku w Kolonii pomógł wyrobić niemiecki paszport niejakiemu Michaelowi Bodenheimerowi. Mężczyzna przedstawił akt ślubu rodziców, którzy w latach 30. mieli uciec z Niemiec przed Hitlerem.
Paszport otrzymał w kilka tygodni. A kilka miesięcy później – w styczniu 2010 roku – posługując się tym dokumentem, dostał się do Dubaju. Dzień później w jednym z tamtejszych luksusowych hoteli policja znalazła ciało palestyńskiego terrorysty Mahmuda al Mabuha. Po akcji Bodenheimer zniknął. Okazało się, że zarówno podany przez niego adres w Izraelu, jak i miejsce urodzenia były fałszywe. Niemieckim służbom udało się jednak wpaść na trop jego wspólnika. Był nim Uri Brodski, człowiek aresztowany w Warszawie.