Monachium jest wioską w porównaniu ze Stambułem. Mam tutaj większe możliwości działania niż w Niemczech – twierdzi 31-letnia architekt, Ozlem Aydin. Urodzona w Niemczech Turczynka skończyła w Monachium architekturę i wybrała się kilka lat temu na urlop do Stambułu. Nieoczekiwanie otrzymała ofertę pracy, wkrótce znalazła męża i zarzeka się, że Niemcy już jej nie interesują.
Historia Aydin nie jest odosobniona. Coraz więcej Turków emigruje z Niemiec do ojczyzny rodziców. W ubiegłym roku wyjechało 40 tys. „niemieckich” Turków. To niewiele jak na liczącą 2,5 mln osób społeczność turecką w Niemczech. Duża część emigrujących to jednak młodzi, dobrze wykształceni ludzie. Taki trend niepokoi polityków, bo niemieckie społeczeństwo się starzeje i kraj potrzebuje młodej siły roboczej. Zwłaszcza fachowców.
Tymczasem z badań instytutu Futureorg przeprowadzonych wśród absolwentów niemieckich uczelni będących pochodzenia tureckiego wynika, że ponad jedna trzecia ma zamiar opuścić Niemcy w najbliższych latach. Tyle samo jest przekonanych, że zrobi to w dalszej przyszłości. – Mamy do czynienia z odwróceniem trendów migracyjnych – mówi Dirk Halm z Centrum Badań Tureckich w Essen. O ile na początku kończącej się obecnie dekady do Niemiec przybywało rocznie około 50 tys. imigrantów znad Bosforu, o tyle teraz jest ich o połowę mniej.
Jednocześnie rośnie liczba osób na stałe wyjeżdżających z Niemiec. Przyczyn jest wiele. Tęsknota za ojczyzną jest jedną z nich. Dotyczy to Turków z pierwszej fali emigracyjnej do Niemiec, którzy wracają do domu na emeryturę. W młodszym pokoleniu ogromną rolę odgrywa dyskryminacja.
– Tureckie pochodzenie to duża bariera w karierze zawodowej bez względu na wykształcenie oraz stopień integracji – przekonuje w rozmowie z „Die Welt” jedna z emigrantek Rukuye Celiskan, szefowa firmy konsultingowej w Stambule. O ile młodzi Niemcy z dyplomem nie mają większych kłopotów ze znalezieniem pracy, o tyle co ósmy Niemiec z tureckim nazwiskiem po studiach szuka jej na próżno.