Korespondencja z Grodna
O tym, że nie stawi się na poniedziałkowe przesłuchanie w KGB w ramach sprawy o zorganizowanie powyborczych zamieszek 19 grudnia, Aleś Michalewicz poinformował w swoim blogu. „Mam uzasadnione podstawy, by przypuszczać, że nie wyjdę już z budynku KGB" – napisał, dodając, iż dlatego właśnie nie stawi się na przesłuchaniu. „Teraz przebywam w miejscu leżącym poza zasięgiem KGB" – ujawnił. Dodał, iż ma zamiar kontynuować rozpoczętą dwa tygodnie temu na konferencji prasowej w Mińsku kampanię informowania opinii publicznej o stosowanych przez śledczych KGB wobec opozycjonistów torturach oraz podjąć walkę o wyzwolenie białoruskich więźniów politycznych.
Bał się KGB
W rozmowie z portalem internetową kierowanego przez jednego z liderów opozycji Aleksandra Milinkiewicza ruchu „O wolność" Michalewicz, już po opuszczeniu Białorusi, wytłumaczył, że głównym motywem decyzji o ucieczce była realna groźba fizycznego rozprawienia się z nim przez KGB. – Tego obawiał się najbardziej – potwierdza w rozmowie z „Rz" wiceprzewodniczący ruchu „O wolność" Juraś Hubarewicz, który kontaktował się z Michalewiczem, gdy ten znajdował się już w bezpiecznym miejscu.
Hubarewicz potwierdził, że zbiegły polityk ma zamiar rozpocząć za granicą szeroką działalność na rzecz zaprzestania tortur na Białorusi oraz uwolnienia więźniów politycznych.
– Nie wykluczam, że złoży zeznania w procesie, który ma zamiar wytoczyć Łukaszence brytyjska kancelaria prawnicza H2O Law, jeśli do takiego procesu dojdzie – mówi nam Hubarewicz. Zapytany o miejsce, w którym się ukrywa zbiegły polityk, nasz rozmówca oświadczył, że nie rozmawiał o tym z Michalewiczem.