Od poniedziałku atakowany jest telefon Pawła Szeremieta. Ktoś dzwoni, jego numer się nie wyświetla. Po odebraniu połączenia dzwoniący natychmiast się rozłącza. Potem telefonuje znów. I tak w kółko. Szeremiet jest twórcą opozycyjnego „Biełorusskiego Partizana", mieszka w Moskwie, a białoruskiego obywatelstwa został pozbawiony w 2010 r., jego zdaniem – z zemsty za krytykę Aleksandra Łukaszenki.
W zeszłym tygodniu podobnie działo się z telefonami – tak komórkowymi, jak i stacjonarnymi – innych opozycyjnych dziennikarzy. Dziennikarka „Narodnej Woli" Marina Koktysz złożyła w tej sprawie doniesienie na milicję. Telefoniczni chuligani dzwonili też do Iryny Chalip pracującej dla rosyjskiej „Nowej Gaziety", żony Andreja Sannikaua. Ten były kandydat na prezydenta Białorusi skazany został na pięć lat więzienia za zorganizowanie powyborczej demonstracji 19 grudnia 2010 r.
Zdaniem Szeremieta akcja nie ma sensu niezależnie od tego, czy stoi za nią KGB, czy zwolennicy Łukaszenki. – Zmieniłem kartę SIM – mówił. Ale on mieszka w Moskwie. Taki manewr w Mińsku dał niewiele Marinie Koktysz – tylko 15 minut spokoju.