– Jeśli nie dojdzie do globalnej współpracy gospodarczej w celu złagodzenia skutków kryzysu, nie tylko Europę, ale i cały świat czeka stracona dekada – powiedziała.
Do tego, żeby taka współpraca się udała – zdaniem Lagarde – Chińczycy powinni przede wszystkim doprowadzić do wzrostu kursu juana, bo tylko w ten sposób wzrośnie tam popyt wewnętrzny. O jego zwiększeniu myśli także inny czołowy światowy eksporter – Niemcy, które zapowiedziały obniżenie podatków od początku roku.
Ale Chińczycy mają inną receptę na wyjście Europy z kryzysu i specjalnie się nie palą do wydawania pieniędzy na łagodzenie jego skutków. Zdaniem Jin Liquina, prezesa China Investment Corporation, która dysponuje 650 mld dolarów na inwestycje na świecie, Europejczycy powinni wreszcie przestać wylegiwać się na plażach i wziąć na poważnie do pracy.
– Jesteśmy gotowi pomóc strefie euro, ale pod warunkiem, że zreformuje swoje przestarzałe prawo pracy i systemy opieki społecznej. Jeśli Europejczycy nie chcą wciągać swojej gospodarki w spiralę recesji, powinni natychmiast zrezygnować z życia na koszt państwa – apelował Jin Liquin w wywiadzie dla telewizji al Dżazira.
Jego zdaniem dzisiejsze kłopoty gospodarki europejskiej wynikają zwłaszcza z nawarstwionych problemów społeczeństwa, które zostało „znieczulone" opiekuńczą polityką państwa. – Prawo pracy jest tam przestarzałe, rozleniwia i zachęca do bezczynności, zamiast stymulować do lepszej pracy. A już system zachęt jest wzięty nie wiadomo skąd. Dlaczego na przykład w jednych krajach można odejść na emeryturę w wieku 55 lat i wylegiwać się na plaży, podczas gdy w innych trzeba pracować o dziesięć lat dłużej. To nieuczciwe – złościł się Jin Liquin, który doskonale mówi po angielsku, bo jest absolwentem Boston University.