Przyznał to w telewizji przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn. Zmiany w kodeksie karnym, które pozwoliłyby na uwolnienie Julii Tymoszenko, musi poprzeć 226 deputowanych, w tym znaczna część posłów Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza. A takiego poparcia nie ma.
Uwolnienia liderki opozycji, skazanej na siedem lat więzienia za podpisanie niekorzystnego kontraktu gazowego z Rosją, żądają niektóre kraje UE, grożąc blokadą umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą.
– Sprawa Tymoszenko jest symbolem braku rządów prawa na Ukrainie. Niemcy i Francja uważają, że umowa stowarzyszeniowa jest nagrodą dla tego kraju i że można ją parafować wówczas, gdy problemy z ukraińską praworządnością zostaną rozwiązane, a Tymoszenko wyjdzie na wolność – mówi „Rz" Paweł Zalewski, eurodeputowany PO. – Tymczasem jej uwolnienie to nie wszystko. Trzeba dać elitom politycznym w Kijowie instrument wdrażania europejskich standardów. Takim instrumentem jest umowa stowarzyszeniowa – dodaje.
Jutro Janukowycz będzie rozmawiał o losie Tymoszenko m.in. z Bronisławem Komorowskim i prezydentem Niemiec Christianem Wulffem. Ukraiński przywódca weźmie udział w uroczystościach 200-lecia Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ukraiński premier Mykoła Azarow napisał na Facebooku, że wszystkie sporne punkty dotyczące podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską zostały rozwiązane. Pozostał jeden: dotyczący perspektywy członkostwa Ukrainy w Unii.