Premier Grecji Lukas Papademos nie miał kłopotów z uzyskaniem wotum zaufania dla swojego rządu. Dostał 255 głosów poparcia, tylko 38 deputowanych było przeciwko, a siedmiu wstrzymało się od głosu.
Rząd ma poparcie głównych sił politycznych w kraju, ale przeciwne mu są związki zawodowe i skrajna lewica, które od miesięcy protestują przeciwko metodom naprawy gospodarki.
Kłopoty mogą jednak zacząć się już w czwartek, na kiedy zaplanowane są potężne demonstracje w stolicy i innych głównych miastach greckich. W środę wieczorem ulice Aten patrolowało 7 tysięcy policjantów.
Nowy rząd ma przetrwać do wyborów zaplanowanych na luty 2012. Ale skoro jego szef mówi, że dla niego priorytetem jest odzyskanie zawieszonej pomocy z UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Europejskiego Banku Centralnego i zapewnienie przyznania kolejnego pakietu w wysokości 130 mld euro, musi być przygotowany na taki sam sprzeciw wobec reform, jak to było w przypadku poprzednika Jeorjosa Papandreu.
Unia Europejska domaga się od nowego rządu, aby przedstawił jej pisemną zgodę na wprowadzenie reform, od których uzależnione jest przyznanie nowych pieniędzy. Tymczasem Antonis Samaras, lider głównej partii opozycyjnej Nowej Demokracji, kategorycznie odmawia podpisania takiego dokumentu. Wczoraj przekonywał w parlamencie, że oddanie głosu na "tak" w wotum zaufania powinno Brukseli wystarczyć. – Czy potrzeba czegokolwiek więcej, niż udzielenie wotum zaufania rządowi, który powstał, aby uchronić kraj przed niewypłacalnością – argumentował Samaras. Jednocześnie nie ukrywa, że nie zamierza podpisywać się pod jakimikolwiek nowymi cięciami. Z kolei jego bliski współpracownik Panos Kammenos atakował nowego premiera, jako zwolennika Brukseli i Waszyngtonu.