Jak się dowiadujemy, polski MSZ już w styczniu proponował innym instytucjom państwowym przyjęcie odpowiednich procedur, ale prokuratura ich nie przyjęła. Dopiero po aresztowaniu Bialackiego, we wrześniu, prokurator generalny Andrzej Seremet wypowiedział porozumienie o realizacji wniosków o pomoc prawną między Polską a Białorusią bezpośrednio przez lokalne prokuratury. Wnioski białoruskie będą więc trafiały do Prokuratury Generalnej – ale dopiero pół roku po tym, gdy wypowiedzenie porozumienia dostanie Mińsk.
– MSZ robi wszystko, by do przekazywania informacji reżimowi białoruskiemu już nie mogło dojść, choć próby pozyskania takich danych wciąż się zdarzają – powiedział „Rz" rzecznik ministerstwa Marcin Bosacki.
A wiceszef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Robert Tyszkiewicz (PO) zapowiedział, że poprosi Andrzeja Seremeta o informację, co zrobiła w tej kwestii prokuratura. – Musimy odbudować zaufanie białoruskiej opozycji, a to będzie możliwe, gdy jej współpraca ze stroną polską będzie bezpieczna – mówił „Rz".
Wczoraj, wypowiadając się na portalu wpolityce. pl, szef Fundacji Wolność i Demokracja Tomasz Pisula zarzucił MSZ, iż wiedziało o sprawie Bialackiego, bo ją dla prokuratury konsultowało. – To kłamstwo – powiedział „Rz" Marcin Bosacki.