– Nie do przyjęcia jest sposób nadawania oficjalnego statusu wspólnotom wyznaniowym – twierdzi Thorbjorn Jagland, sekretarz generalny Rady Europy. Kilka dni temu przebywał w Budapeszcie na rozmowach z przedstawicielami rządu i parlamentu i upewnił się, że nowa ustawa regulująca status wspólnot wyznaniowych „ogranicza swobody religijne".

Jego zdaniem nie może być tak, że to parlament decyduje, która ze wspólnot może posiadać status oficjalny, a która nie. W dodatku parlament czyni to większością dwóch trzecich głosów, co znakomicie zmniejsza szanse uzyskania statusu wyznania oficjalnego. Zastrzeżenia co do takiej procedury zgłaszała swego czasu bezskutecznie sekretarz stanu USA Hillary Clinton. Węgierscy intelektualiści skarżyli się Radzie Europy.

Rząd Viktora Orbana bronił się twierdzeniem, że redukcja liczby oficjalnych wyznań jest koniecznością, gdy na Węgrzech działa ponad 350 wspólnot wyznaniowych otrzymujących taki status w momencie rejestracji, co upoważnia do otrzymywania państwowych dotacji. – Wiele z tych wspólnot to nic innego jak organizacje utworzone do wyłudzania państwowych pieniędzy – tłumaczy „Rz" Zoltan Kottasc, publicysta prawicowego „Magyar Nemzet".

Zgodnie z nową ustawą, która weszła w życie z początkiem tego roku, parlament ograniczył liczbę wyznań do 14. Na liście tej nie zabrakło oczywiście Kościoła katolickiego (55 proc. Węgrów to jego wierni) oraz kilku Kościołów protestanckich, lecz nie było na niej zielonoświątkowców, buddystów czy wyznań muzułmańskich. Pod wpływem krytyki parlament zwiększył w lutym tego roku liczbę oficjalnych wyznań do 32. Odrzucił jednak 66 wniosków wspólnot wyznaniowych, co nie spodobało się Radzie Europy.

Kościół katolicki na Węgrzech nie jest niezadowolony. Występując w imieniu węgierskiego episkopatu, biskup Janos Szekely z archidiecezji ostrzyhomsko-budapeszteńskiej udowadniał na niedawnym spotkaniu z przedstawicielami prasy zagranicznej, że oburzenie niektórych kręgów na Zachodzie wywołuje „obrona w nowej ustawie zasadniczej chrześcijańskich wartości, w tym życia ludzkiego i instytucji rodziny". Przypomniał też o licznych jego zdaniem przypadkach wyłudzania przez wspólnoty wyznaniowe państwowych dotacji na fikcyjne szkoły czy szpitale.

– Ograniczenie liczby wyznań jest tamą dla rozwoju sekt i nie należy tego utożsamiać z brakiem religijnej tolerancji czy wolności religijnej – tłumaczy „Rz" jeden z polskich księży pracujący na Węgrzech.

Kościół katolicki nie wspiera w każdej sprawie rządu Orbana (sam premier jest kalwinem). Zgłaszał pretensje do szeroko krytykowanej ustawy medialnej, nie podoba mu się przejęcie przez rząd kontroli nad bankiem centralnym czy też arbitralna decyzja rządu o udzieleniu pomocy zadłużonym we frankach szwajcarskich czy euro bez konsultacji z bankami. W sumie jednak Kościół jest zadowolony z działań rządu Orbana, gdyż – jak powiedział biskup Szekely – „docenia podstawowe wartości ludzkie". Rząd Orbana ma jednak problemy z UE i przygotowuje obecnie odpowiedź na długą listę zarzutów o naruszenie unijnego prawa, bo pragnie uniknąć skargi w Trybunale Sprawiedliwości UE. Opublikował też właśnie 300-stronicową „Wielką księgę reform" przedstawiającą dokonania Viktora Orbana i jego partii Fidesz w minionych dwóch latach. Jako że rząd nie może się pochwalić poprawą sytuacji gospodarczej, w księdze jest mowa o ograniczeniu biurokracji, wprowadzeniu podatku liniowego i zamierzeniach dotyczących zmniejszenia deficytu budżetowego.