Pierwszy od 1995 roku socjalistyczny prezydent Francji natychmiast po zaprzysiężeniu zabrał się do wprowadzania nowych porządków w kraju i Unii Europejskiej. Po uroczystości w Pałacu Elizejskim wsiadł do samolotu i wyruszył na spotkanie z niemiecką kanclerz, aby ją przekonać do zmiany sposobu walki z kryzysem w strefie euro. Po kilku minutach musiał jednak zawrócić, bo jego samolot Falcon 7X został trafiony przez piorun. Niezrażony przesiadł się do innej maszyny i z półtoragodzinnym opóźnieniem zjawił się w Berlinie, gdzie czekała na niego Angela Merkel.
– Uderzenie pioruna dobrze wróży naszej dalszej współpracy – zażartowała Merkel na początku konferencji prasowej, próbując rozluźnić atmosferę.
Socjalistyczny prezydent Francji i rządząca Niemcami chadeczka mają odrębne wizje walki z zadłużeniem krajów euro i ich pierwsze spotkanie zapowiadało się nerwowo. Hollande domagał się bowiem, aby pakt fiskalny, który zmusza kraje euro do zaciskania pasa, został uzupełniony o plany stymulowania gospodarek. Nie omieszkał przypomnieć w Berlinie, że złożył wyborcom obietnicę renegocjowania paktu. Gospodyni taktownie nie powtórzyła po raz kolejny, że wyklucza taką możliwość. W jednym byli zgodni: trzeba zrobić wszystko co możliwe, aby utrzymać Grecję w strefie euro.
Szanse na kompromis
– Hollande ma zupełnie inny styl sprawowania polityki. Jest wyraźnie bardziej od Sarkozy'ego nastawiony na konsultacje i kompromis. To oznacza, że mimo różnych wizji przywódcy Francji i Niemiec powinni szybko znaleźć kompromis – mówi „Rz" Martin Koopmann z Fundacji Genshagen zajmującej się współpracą francusko-niemiecką.
Zdaniem ekspertów oba kraje odczuwają negatywne skutki kryzysu i są w dobrej pozycji wyjściowej do wypracowania porozumienia. Francja utraciła status najbardziej wiarygodnej gospodarki i w pierwszym kwartale tego roku zanotowała stagnację gospodarczą. Niemcy są co prawda w lepszej sytuacji ekonomicznej, ale forsowana przez Merkel wizja radykalnych reform zaczyna budzić coraz większy sprzeciw w wielu krajach Europy.