Rz: Po co Mitt Romney wybiera się tak naprawdę do Europy i Izraela?
Ted Galen Carpenter: Ta podróż ma na celu wzmocnienie wizerunku Romneya jako polityka, który będzie w stanie zająć się polityką zagraniczną. Do tej pory w swojej kampanii akcentował niemal wyłącznie swoje doświadczenie w kwestiach ekonomicznych i to jest rzeczywiście jego mocną stroną. Ale każdy prezydent USA musi być postrzegany przez wyborców jako osoba kompetentna w prowadzeniu polityki zagranicznej. Jest także polityczny aspekt tej podróży. W USA wciąż istnieją etniczne bloki wyborców, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby pochodzące z Europy Środkowo-Wschodniej. To już często druga czy trzecia generacja potomków emigrantów, ale to zwykle ludzie mieszkający w Stanach, w których Romney najbardziej potrzebuje głosów. Nie jest przypadkiem, że wybrał sobie jako jeden z przystanków właśnie Polskę. Te wybory mogą się okazać bardzo wyrównane. Jeśli ktoś zdobędzie kilka tysięcy głosów w kluczowym stanie, może wygrać wszystko.
A w Polsce będzie mógł przypomnieć katalog niezałatwionych spraw polsko-amerykańskich?
Romney wie, że będzie mógł punktować w Polsce słabość polityki Obamy w sprawie tarczy antyrakietowej. To on używa bardzo ostrej retoryki wobec Rosji, nazywając ją głównym geopolitycznym przeciwnikiem USA. Jest logiczne, że zajmie bardziej stanowczą pozycję w sprawie interesów sąsiadów Rosji w Europie. I z pewnością będzie to miało przełożenie na zachowanie wyborców w USA mających więzi z tymi krajami.
Czy to oznacza, że jeśli Romney wygra wybory, USA wycofają się z polityki „resetu" wobec Rosji?