– Finansowanie Berlina nie jest zadaniem landów, lecz rządu federalnego – tak brzmi konkluzja Bawarii i Hesji, dwóch bogatych landów południa Niemiec, które zapowiedziały wczoraj wniesienie skargi konstytucyjnej w sprawie janosikowego.

Jest to fundusz wyrównawczy, do którego  wpłacają landy bogate, a korzystają z niego biedniejsze. Płatników jest obecnie trzech. Prócz Bawarii (3,66 mld euro w 2012 roku) i Hesji (1,3 mld)  także Badenia- -Wirtembergia (2,7 mld). Odbiorcy to w zasadzie wszystkie pozostałe 13 landów, nawet bogaty Hamburg. Ale lwia część tych pieniędzy płynie do Berlina, który z długami sięgającymi 60 mld euro jest praktycznie bankrutem i bez pieniędzy z zewnątrz przeżyć nie może. Zwrócił się nawet do Trybunału Konstytucyjnego z prośbą o interpretację ustawy zasadniczej w przekonaniu, że ma pełne prawo żądać dodatkowej pomocy na spłatę długów. Bezskutecznie. Ale za to na Berlin przypada obecnie 40 proc. całego janosikowego  –sięgającego 7,6 mld euro.

To nie wszystko. Berlin dostaje setki milionów od rządu federalnego tytułem rekompensaty za pełnienie funkcji stołecznych i miliardy (1,4 mld w 2012 r.) z Paktu Solidarnościowego II, na mocy którego wschodnie landy niemieckie dofinansowane są przez zachodnie.

– Nie jest właściwe, że my płacimy miliardy, a Berlin jednym pociągnięciem pióra czyni bezpłatnymi swe przedszkola – twierdzi Volker Bouffier (CDU), premier Hesji. Szef resortu finansów Bawarii nie omieszkał wytknąć władzom Berlina niegospodarności, przypominając o skandalicznych wydarzeniach wokół budowy nowego lotniska. Przy  tym Berlin otrzymał od chwili zjednoczenia miasta już co najmniej 40 mld euro janosikowego. – Nie jest tak , że nie chcemy w ogóle płacić, ale cały system trzeba zreformować  – twierdzą premierzy Bawarii i Hesji. Badenia-Wirtembergia jest oczywiście po ich stronie. – System działa dobrze i wystarczy sięgnąć do art. 107 konstytucji, aby się upewnić, że wysokość odpisów zależy od potencjału gospodarczego landów donorów – odpowiada Klaus Wowereit, burmistrz Berlina.

Burzą się także miasta na zachodzie Niemiec. Frank Baranowski, burmistrz Gelsenkirchen, domaga się od dawna reformy Paktu Solidarnościowego II, gdyż wiele miast „starej" RFN znajduje się nierzadko w większej potrzebie niż niektóre regiony byłej NRD.