Korespondencja z Nowego Jorku
Jeśli wybierasz się w podróż samolotem, jedź wcześniej na lotnisko – radzi Amerykanom sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Janet Napolitano. Wydłużone kontrole imigracyjne i dłuższe kolejki do bramek bezpieczeństwa to pierwszy wymierny skutek automatycznych cięć budżetowych, które weszły w życie 1 marca.
Już w miniony weekend osoby przylatujące do USA odczuły na własnej skórze konsekwencje sekwestracji, czyli 85-miliardowych cięć wydatków państwa federalnego. Na głównych lotniskach w Nowym Jorku, Chicago, Miami i Los Angeles, na które często przylatują także Polacy, do odprawy imigracyjnej ustawiły się długie kolejki, bo Customs and Border Protection zmniejszyła obsadę stanowisk kontroli.
Tylko na lotnisku Johna F. Kennedy'ego pasażerowie, którzy wysiedli z 56 samolotów, musieli czekać dobrze ponad dwie godziny. W przypadku 14 rejsów czas oczekiwania przekroczył nawet trzy godziny. Podobnie było w innych portach lotniczych.
– Nie krzyczcie na pracowników służb bezpieczeństwa oraz służb celnych – apeluje do Amerykanów sekretarz Napolitano, nie pozostawiając jednak złudzeń, że będzie jeszcze gorzej. Cięcia budżetowe już za kilka dni dotkną także pracowników podlegającej jej departamentowi Transportation Security Administration, odpowiedzialnej za kontrole bezpieczeństwa przy wsiadaniu do samolotów. Napolitano ostrzega, że już za kilka dni kolejki znacznie się wydłużą, bo agencja będzie zmuszona do zlikwidowania nadgodzin i zawieszenia rekrutacji nowych pracowników.