Stany Zjednoczone chcą promować zasady demokracji, poszanowania praw człowieka i rządów prawa – skomentował śmierć Chaveza prezydent USA Barack Obama, wyrażając nadzieję na budowę „konstruktywnych relacji" z Wenezuelą.
Jednak wyznaczony na następcę Chaveza Nicolas Maduro nie zrezygnował z antyamerykańskiej retoryki, oskarżając Stany Zjednoczone o wywołanie u zmarłego prezydenta choroby nowotworowej, i zapowiedział powołanie specjalnej komisji, która potwierdzi zasadność tych zarzutów.
Wyrzucił też z Wenezueli dwóch amerykańskich oficerów sił powietrznych pod zarzutem spiskowania przeciwko rządowi. Odebrano to jako kontynuację nowych ataków na Stany Zjednoczone i opozycję, które rozpoczęto po pojawieniu się informacji o pogorszeniu się stanu zdrowia Chaveza. Maduro znany jest z prokubańskiego i antyamerykańskiego nastawienia i nie różni się pod tym względem od zmarłego prezydenta. (Chavez utrzymywał, że Amerykanie stali za próbą jego obalenia w 2002 roku).
Maduro będzie najprawdopodobniej rządzić Wenezuelą do czasu wyborów, które powinny się odbyć w ciągu 30 dni (choć zgodnie z konstytucją głową państwa powinien być Diosdano Cabello, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego). Szanse w wyborach ma jednak także kandydat opozycji Henrique Capriles, który wezwał do narodowej jedności i złożył kondolencje rodzinie zmarłego.
Wenezuelska diaspora, mieszkająca głównie na Florydzie, przyjęła śmierć Hugo Chaveza z ulgą i umiarkowanym optymizmem. Większość amerykańskich polityków nie ukrywa jednak swojego krytycznego stosunku do zmarłego dyktatora.