Korea Północna uczciła 101. rocznicę urodzin założyciela państwa. To właśnie na cześć Kim Ir Sena 15 kwietnia zaczyna się północnokoreański Nowy Rok. Wczoraj minął on w Pjongjangu wyjątkowo spokojnie. Państwowe media po raz pierwszy od ponad dwóch tygodni nie straszyły „zmieceniem z powierzchni ziemi bandyckich imperialistów", czyli USA, Japonii i Korei Południowej. Nie odnotowano też żadnych nowych ruchów wojsk, ale – co niepokoi ekspertów – komunistyczny reżim milczy w sprawie międzynarodowej propozycji dialogu.
Gotowość do rozmów zadeklarował podróżujący po Azji Sekretarz Stanu USA John Kerry. W niedzielę o tym, że Moskwa zrobi wszystko, by pomóc Pjongjangowi godnie wyjść z kryzysu, mówił szef MSZ Rosji, Siergiej Ławrow.
Świat obawia się, że Korea Północna może odpalić rakiety średniego zasięgu, wywołując konflikt w regionie. Na opublikowanych w ubiegłym tygodniu zdjęciach satelitarnych widać mobilne wyrzutnie tego typu pocisków w mieście Wonsan i w prowincji Hamgyeong. Japonia podała, że co najmniej jedną rakietę ustawiono w pozycji startowej.
– Jeśli Północ zatankowała do nich paliwo, może je odpalić w każdej chwili, po tym, jak zapadnie polityczna decyzja – mówił wczoraj szef MON Korei Południowej Kim Kwan Jin. Jego zdaniem do regularnej wojny jednak nie dojdzie. Pekin, do niedawna uważany za ostatniego sojusznika reżimu Kimów, nie jest aż tak optymistyczny. „Nie ważne, niechcący czy celowo, ale najmniejszy gest może raptownie zmienić sytuację i całkowicie wymknie się ona spod kontroli" – ostrzegł wczoraj państwowy dziennik w ChRL.
Od lutego Korea Północna przeprowadziła już podziemny test nuklearny, wycofała się z rozejmu z południowym sąsiadem i zagroziła atakiem na USA. „Kim Ir Sen i Kim Dzong Il dopuszczali się takich prowokacji, ale wiedzieli, jak z nich wybrnąć" – mówił ostatnio w Kongresie adm. Samuel Locklear III, dowódca wojsk USA na Pacyfiku, dodając: „Nie jestem pewien, czy Kim Dzong un swoje działania przemyślał, a to sprawia, że przewidzieć najbliższe wydarzenia jest wyjątkowo trudno".