Francuski przywódca ślubu nie wziął ani ze swoją wieloletnią sympatią i matką czwórki jego dzieci Segolene Royal, ani z obecną partnerką życiową Valerie Trierweiler, zwaną przez Amerykanów „pierwszą girlfriend" Republiki.
Takich jak on nad Sekwaną jest już jednak większość. Jak podaje tutejszy urząd statystyczny INSEE, 57 proc. dzieci rodzi się we Francji poza małżeństwem. Wśród krajów Unii tylko w malutkiej Estonii i Słowenii wskaźnik ten jest nieco wyższy.
Zmiana obyczajowości to poniekąd „wypadek przy pracy", gdy w 1999 roku ówczesny socjalistyczny rząd Lionela Jospina próbował wyjść naprzeciw oczekiwaniom homoseksualistów. Ustanowiono wówczas cywilne związki solidarności (PACS), pierwszą formę zalegalizowania związków osób tej samej płci.
Dziś jednak się okazuje, że na „pacsowanie" decydują się przede wszystkim pary heteroseksualne.
– To jest pokolenie osób zrażonych doświadczeniami swoich rodziców, których małżeństwa w prawie połowie przypadków kończyły się rozwodem. Dlatego obawiają się zbyt daleko idących zobowiązań, nie wierzą w związki na całe życie – tłumaczy „Rz" socjolog Edwige Antier.