Obecnie jako rowerzystę, który nadużył alkoholu, traktuje się amatorów dwu kółek, którzy mają powyżej 1,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Przy wyższych wartościach sądy wychodzą z założenia ,iż dana osoba nie jest absolutnie w stanie kierować swym pojazdem. Konsekwencją jest utrata samochodowego prawa jazdy.
Zdaniem policji obecny limit jest za wysoki należy do zredukować. Nikt nie, wie do jakiej granicy. W końcu jeszcze nie tak bardzo dawno w zachodnich Niemczech można było prowadzić samochód z 0,8 promila. Nawet teraz dopuszczalna jest dawka 0,5 promila pod warunkiem, że nie ma się pecha i nie uczestniczy w najdrobniejszej kolizji. Wtedy jest się odpowiedzialnym.
Z rowerami jest inaczej, bo korzystają z nich miliony Niemców , którzy muszą czymś wrócić wieczorem z knajpy do domu.Trwają więc dyskusje do jakiego stopnia mogą być pijani rowerzyści. Statystyka mówi, że im większa koncentracja alkoholu we krwi tym więcej wypadków rowerzystów kończących się w szpitalu jeżeli nie na cmentarzu. W 2011 roku skończyło w ten sposób 92 rowerzystów którzy mieli mniej niż 0,5 promila . 124 z wartością 0,5-0,8 promila oraz 572 tych którzy 1,4 -1,7. Póżniej krzywa pnie się ostro w górę. Tak więc pijani dawką manifestującą się wartością 2,0 -2,5 promila mieli 926 wypadków o poważnych konsekwencjach. Prawie 750 było takich ,którzy mieli zacznie więcej.