Na tydzień przed szczytem G8 w Belfaście David Cameron wygłosił specjalne przemówienie o polityce zagranicznej, w którym oświadczył, że Wielka Brytania „musi zachować miejsce przy stole, gdzie podejmowane są kluczowe decyzje dla przyszłości kraju".
– Członkostwo w tej organizacji nie jest kwestią naszej dumy narodowej – to jest po prostu nasz interes. Właśnie tam są ustalane reguły gry w sprawie handlu, podatków, norm towarów. Ponieważ zasady te mają ogromny wpływ na nasz kraj, chcę, abyśmy brali udział w ich określaniu – tłumaczył Cameron.
To kluczowy zwrot w polityce szefa rządu.
– Od dwóch lat Cameron szedł na coraz większe ustępstwa wobec eurosceptyków w Partii Konserwatywnej. W 2011 roku samodzielnie próbował zablokować europejski pakt fiskalny, potem blokował przyjęcie unijnego budżetu na lata 2014–2020, a w końcu się zobowiązał do rozpisania referendum w sprawie członkostwa w Unii w razie wygranych wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Jednak ta strategia prowadzi donikąd, bo zamiast pójść na kompromis, eurosceptyczni konserwatyści chcą coraz więcej – napisał w „Financial Times" były francuski ambasador w Londynie Gerard Errera.
W ostatnich tygodniach za wystąpieniem Wielkiej Brytanii z Unii opowiedziało się otwarcie już dwóch ministrów rządu Camerona: edukacji Michael Gove i obrony Philip Hammond.