Not guilty – taki werdykt wydała ława przysięgłych po 16 godzinach 20 minutach obrad w najgłośniejszym od lat procesie w Stanach Zjednoczonych. Za niewinnego uznany został 29-letni George Zimmerman, ochroniarz ochotnik, który w lutym 2012 roku na terenie strzeżonego osiedla w Sanford postrzelił śmiertelnie nieuzbrojonego 17-letniego czarnoskórego nastolatka Trayvona Martina. – Kaucja zostanie panu zwrócona, a nadzór elektroniczny wyłączony, gdy tylko opuści pan salę sądową – oznajmiła oskarżonemu sędzina Deborah Nelso. Zimmerman przyjął orzeczenie z milczeniem. Wie dokładnie, że sprawa jeszcze się nie zakończyła.
W wielu miastach odbyły się bezpośrednio po ogłoszeniu wyroku protesty oburzonych czarnych obywateli USA. Ich uczestnicy nie mają złudzeń, że Zimmerman został uniewinniony tylko dlatego, że jest biały. Tym bardziej że ława przysięgłych składała się z pięciu białych kobiet oraz jednej o korzeniach południowoamerykańskich.
Zaledwie w ciągu godziny 60 tys. osób podpisało internetowy apel NAACP, największej organizacji czarnoskórych Amerykanów skierowany do sekretarza sprawiedliwości Erica Holtera z żądaniem wszczęcia postępowania cywilnego wobec Zimmermana. To właśnie w procesie cywilnym sąd zasądził w 1997 roku wielomilionowe odszkodowanie od O. J. Simpsona, czarnoskórej gwiazdy, amerykańskiego futbolisty uniewinnionego w procesie karnym o zamordowanie swej żony i jej przyjaciela. Niewykluczone, że podobny los czeka George'a Zimmermana.
Jego proces był przedmiotem szczegółowego zainteresowania mediów i całego społeczeństwa. Zabrał głos nawet prezydent Barack Obama. – Gdybym miał syna, byłby z pewnością podobny do Trayvona – powiedział przed rokiem. W trakcie procesu nie udało się do końca ustalić przebiegu wydarzeń z 26 lutego 2012 roku. Bezsprzeczne jest jedynie to, że pełniący tego wieczoru służbę jako ochroniarz ochotnik Zimmerman zadzwonił na policję z informacją, że obserwuje zakapturzonego czarnego nastolatka „znajdującego się prawdopodobnie pod wpływem narkotyków" , który „nie ma dobrych zamiarów". Policja wysłała wóz patrolowy, radząc Zimmermanowi, aby nie podejmował żadnych kroków.
Co działo się później, wiadomo jedynie z relacji ochroniarza. Dojść miało do bójki, w czasie której padł śmiertelny strzał. – Oskarżony zastrzelił Trayvona Martina nie dlatego, iż był do tego zmuszony, lecz dlatego, że chciał – udowadniał prokurator John Guy. Prokuratura zakwalifikowała więc czyn oskarżonego jako morderstwo drugiego stopnia. Obrona dowodziła, że Zimmerman działał w obronie koniecznej.