Dotąd uważano, że najniższą temperaturę na naszej planecie zarejestrowano na rosyjskiej stacji badawczej Wastok na Antarktydzie. 21 lipca 1983 r. odnotowano tam -89,2 stopnia Celsjusza.

Teraz okazuje się jednak, że jeszcze zimniej było w sierpniu 2010 r. na Antarktydzie. Na Wschodnim Płaskowyżu Polarnym w okolicy japońskiej stacji badawczej Dome Fuji temperatura spadła do -93 stopni.

Badacze z amerykańskiego Narodowego Cenrum Danych o Śniegu i Lodzie w Kolorado odnaleźli miejsce o tak niskiej temperaturze uważnie przyglądając się wydmom śniegu. Zauważyli na nich pęknięcia i zaczęli się zastanawiać, czy ich górne warstwy się kurczą.

Kiedy zaczęli sprawdzać dane satelitarne dotyczące temperatur w interesujących ich miejscach, okazało się, że tam gdzie jest ekstremalnie zimno, powietrze zatrzymuje się przez jakiś czas. Jeśli niebo jest jasne przez kilka dni, ziemia oddaje zgromadzone w niej ciepło, a to unosi się wyżej. W ten sposób tuż nad powierzchnią śniegu tworzy się warstwa super-schłodzonego powietrza.