Mamy problem nie tylko ze Wschodem

Trzeba zbudować od nowa architekturę bezpieczeństwa w Europie – mówi premier Mołdawii Iurie Leanca.

Publikacja: 05.05.2014 10:00

Rz: Czy w Mołdawii wciąż czujecie się „bliską zagranicą" Rosji?

Iurie Leanca:

Absolutnie nie mamy takiego wrażenia. Polska, ale także USA, Niemcy, Francja bardzo zaangażowały się we współpracę z Mołdawią, z całym naszym regionem. Po wybuchu tragicznych wydarzeń na Ukrainie zainteresowanie Warszawy Kiszyniowem wręcz wzrosło. Ale to prawda, jesteśmy teraz postawieni wobec zupełnie nowej rzeczywistości, w której trzeba od nowa zbudować taką architekturę bezpieczeństwa w Europie, która zapobiegnie powtórzeniu się tego, co się stało na Ukrainie.

Dla Kremla Mołdawia pozostała jednak „bliską zagranicą". Czy możecie stać się kolejną ofiarą agresywnej polityki Moskwy?

Koncepcja „bliskiej zagranicy" zrodziła się na początku lat 90., gdy rozpadał się Związek Radziecki. Dezintegracja imperium zawsze jest długim, trudnym procesem. Tak samo było z imperium brytyjskim, francuskim. W Mołdawii i innych postsowieckich republikach sentyment do Związku Radzieckiego wciąż jest żywy. Potrzeba czasu, aby zbudować tu stabilne, normalne państwa. I w żadnym wypadku nie da się tego osiągnąć metodami wojskowymi, a jedynie respektując wolę większości społeczeństwa. Mołdawia stara się o integrację z Unią, bo taką politykę wspiera większość naszego społeczeństwa. Pod koniec roku będziemy mieli nowe wybory. Zobaczymy, czy potwierdzą nasz dotychczasowy kurs. Rosja próbuje dziś wprowadzać w życie doktrynę Monroe'a. Tyle że my mamy wiek XXI, a nie XIX.

Republiki bałtyckie zdołały wyrwać się spod wpływów Moskwy, a ich akcesja do UE i NATO, wydaje się, zerwała pępowinę. To ostatni przykład skutecznego wyjścia ze sfery sowieckiej. Czy Mołdawia ma szansę powtórzyć ten sukces? Zwłaszcza dziś, kiedy tyle dzieje się na Ukrainie?

Skoro większość Mołdawian opowiada się za integracją z Unią, Bruksela powinna to uznać. Niestety, mimo że od 2009 r. podejmujemy w tym kierunku bardzo poważny wysiłek, Unia wciąż nie podjęła żadnej decyzji. Mamy więc problem nie tylko ze Wschodem, ale też z Zachodem.

Wiem, że jesteście krajem neutralnym, ale skuteczne gwarancje niezależności to nie tylko Unia, ale i NATO. Czy jeśli większość narodu tego zechce, Mołdawia będzie mogła także przystąpić do NATO?

Tu problem jest szerszy. Mołdawska konstytucja zakłada neutralność kraju. Usiłujemy ją wzmocnić, ale to nie jest możliwe, póki na terenie naszego kraju, wbrew woli większości społeczeństwa, stacjonują obce wojska. Dlatego dziś koncentrujemy się na integracji z Unią, to jedyna droga, aby zbudować nowoczesne państwo, bez korupcji, z niezależną prokuraturą, policją. Jedyny sposób, aby uzyskać duże wsparcie finansowe. Chcemy być Europejczykami nie tylko z powodu historii, języka, ale też dlatego, że przestrzegamy określonych standardów, wartości. ?28 kwietnia weszła w życie umowa o liberalizacji reżimu wizowego z Unią. Staramy się więc iść tą samą drogą, którą przeszły kraje bałtyckie i zachodnie Bałkany. Ale jednocześnie chcemy wytłumaczyć Rosji i innym krajom należącym do unii celnej, że jest to proces, który i dla nich jest korzystny. Przed 2009 r., w trakcie ośmiu lat rządów komunistów w Mołdawii, stosunki Kiszyniowa z Moskwą przeżywały permanentne kryzysy, które kosztowały nas setki milionów dolarów. Od czterech lat jesteśmy przewidywalni, co i Rosja powinna docenić.

Jak daleko sięgają ambicje Putina? Chce przejąć kontrolę tylko nad Ukrainą czy ma szersze plany? Czy w Mołdawii czujecie się zagrożeni?

Mołdawia to mały kraj, a mimo to mamy dłuższą niż Polska, bo liczącą aż 1200 km, granicę z Ukrainą. Jesteśmy zależni od ukraińsko-rosyjskiego konfliktu z wielu powodów: okupacji Naddniestrza, importu rosyjskiego gazu, poważnej mniejszości ukraińskiej żyjącej w naszym kraju. Martwimy się tym bardziej, że sami mieliśmy podobne protesty w 2009 r. przeciwko komunistom, kiedy nie bardzo było wiadomo, kto jest prowokatorem, a kto rzeczywiście manifestuje. Dlatego mamy nadzieję, że to wszystko się w Mołdawii nie powtórzy, że niestabilność na wschodzie Ukrainy nie obejmie też Ukrainy południowej. Od 23 lat sami musimy żyć z „zamrożonym konfliktem", który odziedziczyliśmy jeszcze po ZSRR, i rozumiemy, jak bardzo to może zaciążyć na reszcie kraju. Kryzys na Ukrainie bardzo ciąży także na naszej gospodarce. Co prawda 50 proc. naszego eksportu idzie do Unii, ale reszta trafia na Ukrainę, a poprzez nią także do Rosji, na Białoruś, do Kazachstanu. Tędy prowadzą dla nas główne drogi na Wschód.

Czy popiera pan rząd Arsenija Jaceniuka?

To nie jest kwestia poparcia. Po prostu go uznajemy. Byłem pierwszym szefem rządu, który odwiedził Kijów po obaleniu Janukowycza, aby powiedzieć, jak ważna jest dla nas stabilna Ukraina.

Stabilna, czyli federalna?

Ukraińcy muszą sami wybrać system polityczny, który im będzie służył najlepiej. Może to być system obecny, ale i federalne systemy są przecież różne, choćby niemiecki i rosyjski. Dla nas ważniejsze jest, aby Ukraina utrzymała europejski kierunek rozwoju, bo wtedy i nam znacznie łatwiej będzie iść w kierunku europejskiej integracji i przekonać do niej mieszkańców Naddniestrza.

Czy bierze pan pod uwagę, że Putin może chcieć przejąć kontrolę nad Odessą i próbować połączyć Naddniestrze z resztą Rosji?

Moją rolą jest mierzyć się tylko z rzeczywistością, a nie potencjalnymi scenariuszami, choć i te analizujemy i się do nich przygotowujemy. Nasze siły zbrojne nie byłyby w stanie stawić czoła agresji z za granicy. Dlatego jedyną nadzieję pokładamy w porozumieniu między Zachodem i Rosją, które nie dopuści do takiej agresji.

W Mołdawii działają rosyjscy separatyści?

Są różne organizacje pozarządowe, które reprezentują interesy młodych etnicznych Rosjan, protestują przed ambasadą USA i innych państw. Ale nie słyszałem, aby forsowali separatyzm,  jak to się dzieje na Ukrainie. Wszyscy czujemy się obywatelami Mołdawii niezależnie od pochodzenia.

Jak włączyć Naddniestrze do procesu integracji europejskiej?

To jest możliwe przede wszystkim poprzez uświadomienie przedsiębiorcom z Naddniestrza, jak wielkie mogą być dla nich korzyści z integracji z Unią. Przecież już teraz 75 proc. ich eksportu idzie do krajów Wspólnoty oraz zachodniej Mołdawii.

Czy jest w tym procesie jakiś postęp?

Oni doskonale rozumieją, że mogą sprzedawać na Zachód, bo są zarejestrowani w  Kiszyniowie. A teraz, kiedy wchodzi w życie umowa o liberalizacji ruchu wizowego między Mołdawią i Unią, zainteresowanie uzyskaniem mołdawskiego obywatelstwa w Naddniestrzu jeszcze wzrosło. A mają do tego prawo wszyscy, którzy przed '91 rokiem mieszkali na terenie ówczesnej Mołdawskiej SSR. Przynależność do Mołdawii staje się dla Rosjan także coraz bardziej atrakcyjna w miarę, jak poprawiamy drogi, szkoły, szpitale, modernizujemy kraj dzięki pomocy Unii i Ameryki.

Mieszkańcy Gagauzji odrzucili jednak w tym roku w referendum stowarzyszenie z Unią.

Kiedy jeszcze w okresie komunistycznym studiowałem nauki polityczne, stale krytykowaliśmy ustrój „burżuazyjny", tylko robiliśmy to teoretycznie, bo nikt nam nie mówił, czym on tak naprawdę jest. To samo stało się w Gagauzji, bo ludzie nawet nie mieli szans poznać korzyści płynących z integracji z Unią. Tymczasem paradoksalnie otrzymują oni średnio na mieszkańca większe wsparcia z UE niż reszta Mołdawii. To jest więc przede wszystkim problem złej komunikacji.

Anders Fogh Rasmussen nie tylko chwali coraz bliższą współpracę Mołdawii, ale w kwietniu zaproponował bliższą współpracę z NATO. Co to oznacza dla przyszłości Mołdawii?

Wejście do NATO musiałoby oznaczać zmianę konstytucji, a wcześniej przekonanie do takiej koncepcji większości społeczeństwa i zasadniczej zmiany układu strategicznego w naszym regionie. Żaden z tych trzech warunków nie wydaje mi się możliwy teraz do spełnienia. Musimy więc pozostać neutralni, co nie przeszkadza mieć dobrych stosunków z NATO i rozwijać się, jak pokazuje przykład kilku zamożnych, a jednocześnie neutralnych krajów Europy.

Na ile realna jest federacja Mołdawii z Rumunią?

Są siły polityczne, które u nas tego chcą, ale działają poza parlamentem, mają marginalne znaczenie. Ogromna większość społeczeństwa zdecydowanie popiera niezależne mołdawskie państwo, ale także integrację z Unią. Najnowsze sondaże pokazują, że 44 proc. pytanych chciałoby przystąpienia kraju do UE, a tylko 37 proc. unii celnej forsowanej przez Moskwę.

Obawia się pan nowej, żelaznej kurtyny w Europie?

Nie wiemy, jak zakończy się kryzys na Ukrainie, ale obawiamy się bardzo złego scenariusza. Mogę mieć tylko nadzieję, że politycy w Rosji, na Zachodzie i na Ukrainie są świadomi ogromnej odpowiedzialności, jaka ciąży na nich, za życie obecnego i przyszłych pokoleń. Niestety, obawiam się, że po aneksji Krymu klub „zamrożonych konfliktów" w Europie będzie nadal się rozrastał.

Rz: Czy w Mołdawii wciąż czujecie się „bliską zagranicą" Rosji?

Iurie Leanca:

Pozostało 99% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022