Kto kradnie Niemcom auta

Nikt nie ma skutecznej recepty, jak zwalczyć plagę kradzieży na pograniczu polsko-niemieckim.

Publikacja: 12.05.2014 21:13

Policja w trakcie przeszukania jednej z tzw. dziupli w Dannewalde, gdzie ukrywane są pojazdy skradzi

Policja w trakcie przeszukania jednej z tzw. dziupli w Dannewalde, gdzie ukrywane są pojazdy skradzione w regionach przygranicznych

Foto: Rzeczpospolita, Bernd Settnik Bernd Settnik

„Hände hoch" – taki rozkaz w tym właśnie języku może usłyszeć wkrótce obywatel polski w regionie nadgranicznym z Niemcami. I to po polskiej stronie granicy. Tak przynajmniej wynika z doniesień niemieckich mediów informujących o postanowieniach polsko-niemieckiej umowy policyjnej, która zostanie podpisana w najbliższych dniach.

Jednak, jak tłumaczy polskie MSW, zgodnie z porozumieniem policjanci na terytorium drugiej strony będą uprawnieni do posiadania broni, ale mogą jej użyć jedynie w obronie własnej i innych osób. Generalnie umowa ma ułatwić współpracę policji naszych krajów, gdyż na granicy dzieje się źle. Prawdziwą plagą stają się kradzieże.

Ginie wszystko

Po stronie niemieckiej ginie wszystko, co ma jakąkolwiek wartość: sprzęt z ogródków działkowych, rowery na ulicach miast, samochody, maszyny rolnicze i wiele innych rzeczy. – W ostatnich trzech miesiącach ukradziono mi trzy rowery. Ostatni, o wartości 500 euro, był zabezpieczony mocną kłódką. Wszystko na nic – mówi „Rz" Dietrich Schröder, dziennikarz wychodzącej we Frankfurcie nad Odrą gazety „Märkische Oderzeitung". Dziennik pisze regularnie o pladze kradzieży, odzwierciedlając nastroje mieszkańców regionów nadgranicznych, którzy mają już tego dość. Narzekają na redukcje etatów w policji, na zniesienie kontroli granicznych w 2007 roku i na złodziei z polskim rodowodem.

W graniczącej z Polską Brandenburgii w 2011 roku prawie jedna trzecia przestępców pochodziła spoza tego landu. W tej grupie prawie połowa (44,7 proc.) to Polacy (w 2011 r. – 54,5 proc.). Oczywiście statystyki obejmują jedynie przestępstwa wyjaśnione. A w przypadku maszyn rolniczych współczynnik ten wynosi zaledwie 11,4 proc. Zresztą nie zapomniano jeszcze o przypadku sprzed kilku lat, kiedy to policja zatrzymała na autostradzie Polaka, który prowadził w kierunku naszego kraju ukradzionego w Dreźnie volkswagena należącego do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych.

Jak wynika z najnowszych statystyk, w 24 gminach nadgranicznych zanotowano w ubiegłym roku 22 tys. kradzieży. Oznacza to 9,5-proc. wzrost w stosunku do roku poprzedniego. W przygranicznym regionie Brandenburgii skradziono w 2007 roku 178 samochodów i 63 maszyny rolnicze. W roku ubiegłym było to już odpowiednio 651 i 149 sztuk. W gminach przygranicznych przestępczość jest 20–30 proc. wyższa niż w landach, do których należą. To o czymś świadczy.

Bezradna policja

Policja, zarówno niemiecka, jak i polska, jest bezradna. Mimo wielu prób koordynacji działalności, wspólnych patroli i zaplanowanych akcji nie jest w stanie opanować sytuacji. – Jedną z przyczyn są przeszkody natury formalnej utrudniające skuteczną walkę z bandami przestępczymi – tłumaczy „Rz" Olaf Sundemeyer, współautor telewizyjnego filmu „Hart an der Grenze" (Ciężko na granicy) o przestępczości granicznej. Odbył podróż na Ukrainę w poszukiwaniu śladów skradzionych w Niemczech aut. Zwraca uwagę, że wzrost przestępczości granicznej nie jest fenomenem występującym jedynie na granicy polsko-niemieckiej. Podobnie jest w wielu przygranicznych regionach w całej Europie, co wymaga międzynarodowej współpracy nie tylko policji, ale także prokuratur, tak aby można było prowadzić wspólne śledztwo.

Współpraca taka istnieje od kilku miesięcy pomiędzy prokuraturami w Zielonej Górze i we Frankfurcie nad Odrą. – Dzięki temu uległ niewiarygodnemu przyspieszeniu obieg dokumentów, co zwiększa naszą skuteczność – przekonuje Zbigniew Fąfera z zielonogórskiej prokuratury. Konkretnych rezultatów w postaci spadku przestępczości jeszcze nie widać. Ale mają być.

Jak przekonuje „Rz" jeden z naszych informatorów, pragnący zachować anonimowość, szefów grup przestępczych organizujących kradzieże i przerzuty aut do Polski i dalej na wschód należałoby szukać w Warszawie. – Znane są nam niektóre osoby trudniące się kradzieżą samochodów na międzynarodową skalę, ale wyemigrowały do Niemiec czy Austrii – informuje „Rz" Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Jest przekonany, że kradzieżami aut zajmują się małe, dwu-, trzyosobowe szajki. Jego zdaniem 90 proc. skradzionych aut jest rozbieranych na części, a tylko niektóre przekraczają wschodnią granicę UE.

„Hände hoch" – taki rozkaz w tym właśnie języku może usłyszeć wkrótce obywatel polski w regionie nadgranicznym z Niemcami. I to po polskiej stronie granicy. Tak przynajmniej wynika z doniesień niemieckich mediów informujących o postanowieniach polsko-niemieckiej umowy policyjnej, która zostanie podpisana w najbliższych dniach.

Jednak, jak tłumaczy polskie MSW, zgodnie z porozumieniem policjanci na terytorium drugiej strony będą uprawnieni do posiadania broni, ale mogą jej użyć jedynie w obronie własnej i innych osób. Generalnie umowa ma ułatwić współpracę policji naszych krajów, gdyż na granicy dzieje się źle. Prawdziwą plagą stają się kradzieże.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175