Bundeswehra wyrusza do Afryki

Prezydent Gauck walczy o nowy kształt polityki zagranicznej RFN. Rewolucji jednak nie będzie.

Publikacja: 25.05.2014 12:00

Niemiecki żołnierz w Mali uczy miejscowych kolegów

Niemiecki żołnierz w Mali uczy miejscowych kolegów

Foto: DPA, Peter Steffen Peter Steffen

Niemcy muszą wziąć większą odpowiedzialność za losy świata – głosi prezydent Joachim Gauck. W lutym, na dorocznej monachijskiej konferencji bezpieczeństwa, podsumował to, co stara się przekazać publicznie od pewnego czasu. Jego wizja Niemiec to obraz kraju jako „dobrego partnera, który angażuje się wcześniej i bardziej zdecydowanie".

Większa odpowiedzialność oznacza nie tylko silniejsze zaangażowanie finansowe w regulowaniu kryzysów międzynarodowych, ale także zdecydowanie w użyciu Bundeswehry poza granicami NATO. Niechlubna przeszłość Niemiec nie ma tu nic do rzeczy, gdyż udawanie, że pewnych rzeczy się nie widzi, prowadzi do „samouprzywilejowania Niemiec" – twierdzi Gauck.

Razem z Francją

Prezydent nie wymienił wprawdzie Afryki, ale to tam Bundeswehra przygotowuje się do kolejnych operacji.

– Niemcy zostały do tego niejako zmuszone przez Francję w zamian za większe zaangażowanie Paryża na wschodzie kontynentu, w tym na Ukrainie – tłumaczy „Rz" Carsten Voigt, były pełnomocnik niemieckiego rządu ds. kontaktów z USA. Ale sprawa jest już załatwiona. Bundeswehra jest już w Mali i przygotowuje się do misji w Republice Środkowoafrykańskiej.

Jakie interesy mają Niemcy w Afryce? – pytają media, krytykując rząd za współpracę z Francją na tym kontynencie. Nie chce o tym słyszeć 45 proc. Niemców, jednak jedna trzecia jest zdecydowanie za militarnym otwarciem Niemiec na świat.

Prezydent Gauck, pastor i dysydent w czasach NRD, okazuje się dzisiaj tym człowiekiem, który stara się nadać nowy kształt niemieckiej polityce zagranicznej. Zaangażowanie prezydenta RFN nie było do tej pory rzeczą pożądaną. Horst Köhler w maju 2010 r. stał się obiektem medialnej nagonki i w konsekwencji dymisji za wygłoszoną niejako mimochodem opinię, że Bundeswehra powinna bronić niemieckich interesów na świecie. Z Gauckiem jest inaczej. Bo Niemcy się zmieniają.

Niemcy oczekują od Europy stabilizacji, bezpieczeństwa i spokojnego życia

Dystans do Zachodu

– Nie ma mowy o jakiś rewolucyjnych zmianach, ale pewne przesunięcie akcentów jest już zauważalne – mówi „Rz" Josef Janning z European Council on Foreign Relations, wskazując, że po czterech latach zachowawczych rządów Guida Westerwellego z FDP w niemieckim MSZ i kryzysie na Ukrainie nadchodzi czas na ukształtowanie nowej niemieckiej polityki zagranicznej. Na razie Afryka wydaje się dzisiaj ważniejsza od tej części Europy, w której znajduje się Polska.

Spokój i niczym niezmącona stabilność egzystencji to zasadnicze elementy niemieckiego szczęścia. Tak błogi stan odzwierciedla najlepiej pojęcie „Gemütlichkeit" będące mieszanką przytulności, otuchy oraz poczucia bezpieczeństwa. Praca zawodowa najlepiej, aby była gemütlich, ale jeszcze lepiej, aby było jej jak najmniej.

W ten sposób można z powodzeniem scharakteryzować niemiecką politykę zagraniczną ostatnich lat. Jej założeniem podstawowym było chowanie głowy w piasek i odwlekanie ważnych decyzji. Tak było w sprawie ratowania Grecji i wspólnej waluty, jak i w przypadku wstrzymania się od głosu w Radzie Bezpieczeństwa w sprawie rezolucji o ustanowieniu zakazu lotów nad Libią. Zostało to przyjęte w zachodnich stolicach niemal jako manifest niemieckiej solidarności z Rosją i Chinami, które także wstrzymały się od głosu.

– Niemcy nigdy nie opowiedziały się, czy chcą być częścią Zachodu – twierdzi John Kornblum, były ambasador USA w Berlinie. Prowadzi tam teraz kancelarię prawniczą i obserwuje z bliska przemiany w niemieckiej mentalności transatlantyckiej. Nie on jeden. Brytyjski „The Economist" aprobuje tezę Kornbluma, że im bardziej Ameryka broni obecnego porządku międzynarodowego, tym silniej Niemcy dystansują się od USA. „Dla Europy, tak jak i dla samych Niemiec, taka zmiana byłaby katastrofą" – pisze tygodnik. Niektórzy niemieccy analitycy, jak Ulrike Guerot, już od dawna zwracali uwagę na to, że Niemcy dystansują się z wolna od projektu UE i sojuszu zachodniego, przesuwając punkt ciężkości swoich zainteresowań na Rosję i Chiny.

W tej sytuacji doniesienia z Francji przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, gdzie niemal 49 proc. obywateli uważa, że UE im się źle kojarzy, nie powodują nad Łabą większych trosk o przyszłość Unii.

A przecież idea europejska i sojusz z Ameryką były przez wiele powojennych dziesięcioleci fundamentem niemieckiej polityki zagranicznej.

Dzisiaj Niemcy nie oczekują od Europy nic więcej poza stabilizacją, bezpieczeństwem i spokojnym życiem. A od USA – można odnieść takie wrażenie – przede wszystkim ostatecznego rozliczenia afery szpiegowskiej NSA ujawnionej przez Edwarda Snowdena.  „Jest to pretekst służący kwestionowaniu partnerstwa z USA, jak gdyby istniała jakakolwiek inna alternatywa" – pisał niedawno „Die Welt".

Czas się zatrzymał

Dla zdecydowanej większości Niemców czas jakby się zatrzymał i wydarzenia na Ukrainie nie są w stanie tego zmienić. Obywatele nie chcą sankcji wobec Rosji, a prawie połowa z nich (49 proc.) prezentuje pogląd, że Niemcy powinny zajmować pozycję swego rodzaju równego dystansu pomiędzy Wschodem i Zachodem. To najlepsza recepta na upragniony spokój.

Kilka miesięcy temu głosowali, wymuszając powstanie rządu wielkiej koalicji pod przywództwem Angeli Merkel złożonego z CDU, czyli ugrupowania pani kanclerz, bawarskiej CSU zespolonej ideowo z CDU, oraz socjaldemokratów z SPD. Opozycja ma w Bundestagu zaledwie jedną piątą mandatów i składa się z dwu ugrupowań: Zielonych oraz postkomunistycznej partii Lewica, której  przewodzi w parlamencie Gregor Gysi, były współpracownik Stasi, czyli NRD-owskich służb bezpieczeństwa, elokwentny demagog.

Dla Niemców taki układ sił politycznych jest gwarancją, że wszystko będzie tak, jak jest, reformy będą kosmetyczne, a jedynym kłopotem przed letnią wyprawą na Majorkę będą wprowadzone tam przepisy zakazujące picia sangrii na umór, nadmiernego hałasowania i poruszania się w bikini poza plażą.

Pani Merkel ma więc w zasadzie wolne ręce w kierowaniu krajem i jedyną jej troską jest trzymanie w ryzach partnera koalicyjnego. Ten jest jednak zadowolony z planów obniżenia wieku emerytalnego do 63. roku życia, a w niektórych przypadkach nawet do 61 lat. Poprzedni rząd Angeli Merkel podniósł wprawdzie próg emerytalny do 67. roku życia, ale wtedy w rządzie byli liberałowie z FDP.

Pani Merkel nie ma też problemów z wprowadzaniem płacy minimalnej – przedwyborczego postulatu SPD. Jest kłopot z przestawieniem gospodarki na odnawialne źródła energii, co jest sztandarowym projektem kanclerz Merkel. To kosztuje, ale Niemcy na to stać.

Ariel „88"

Na tym kończy się wewnątrzniemiecki dyskurs polityczny. Tym bardziej mało kogo interesują doniesienia o pojawieniu się proszku Ariel z napisem „88". To symboliczna liczba środowisk neonazistowskich będąca synonimem pozdrowienia „Heil Hitler", jako że H to ósma litera alfabetu.

Producent Procter & Gamble wycofał już z produkcji opakowanie z napisem 88, który miał oznaczać, na ile prań wystarczy opakowanie. Kto chciał, ten w to wierzył.

Tak samo jak w oficjalną wersję o kolekcji obrazów Corneliusa Gurlitta, którą po wykryciu w jego monachijskim mieszkaniu badano w tajemnicy przez niemal dwa lata, zdając sobie doskonale sprawę, że część zgromadzonych dzieł to obrazy skonfiskowane i zrabowane Żydom przez siepaczy Hitlera. Zagranica była oburzona, ale w Niemczech uznano całą sprawę za najwyżej niezręczność.

To kolejny dowód, że współcześni Niemcy zarówno w relacjach z Europą, jak i USA odchodzą od wykształconego po katastrofie II wojny paradygmatu polityki zagranicznej opartego na odpowiedzialności za zbrodnie swoich przodków. Mowa jest nawet o nowej specjalnej drodze (Sonderweg), pojęcia mającego swój rodowód w czasach kanclerza Bismarcka, oznaczającego w dzisiejszych realiach równy dystans do Ameryki i do Rosji. Ujawnia to z całą ostrością kryzys ukraiński.

Wprawdzie niemieckie media pełne są krytycznych, a nawet potępiających komentarzy na temat Władimira Putina, lecz niemieccy politycy zachowują się tak, jakby startowali w konkurencji, kto jest bardziej wiarygodnym Russlandversteher, czyli kto lepiej rozumie intencje prezydenta Rosji, relatywizując przy tym skutki jego brutalnej polityki.

Nie bacząc przy tym na to, że polityka appeasementu wobec Rosji, czy jak kto woli politycznego ucywilizowania Kremla, poniosła druzgocącą porażkę. Ta polityka to pomysły obecnego i byłego szefa niemieckiej dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera w postaci dwu programów zbliżenia poprzez współpracę oraz partnerstwa modernizacyjnego.

Zrozumiała to kanclerz Angela Merkel, ochładzając relacje z Moskwą do tego stopnia, że już przed Ukrainą media pisały o epoce lodowcowej, która nastała pomiędzy Berlinem a Moskwą. Ostatnio pojawiły się nawet pytania, czy to nie przypadkiem Niemcy ukształtowały Putina swoją pełną zrozumienia polityką, której współautorem jest potężne lobby niemieckiego przemysłu liczącego na przyszłe korzyści ze zbliżenia niemiecko-rosyjskiego. Ale było już za późno.

Niemcy muszą wziąć większą odpowiedzialność za losy świata – głosi prezydent Joachim Gauck. W lutym, na dorocznej monachijskiej konferencji bezpieczeństwa, podsumował to, co stara się przekazać publicznie od pewnego czasu. Jego wizja Niemiec to obraz kraju jako „dobrego partnera, który angażuje się wcześniej i bardziej zdecydowanie".

Większa odpowiedzialność oznacza nie tylko silniejsze zaangażowanie finansowe w regulowaniu kryzysów międzynarodowych, ale także zdecydowanie w użyciu Bundeswehry poza granicami NATO. Niechlubna przeszłość Niemiec nie ma tu nic do rzeczy, gdyż udawanie, że pewnych rzeczy się nie widzi, prowadzi do „samouprzywilejowania Niemiec" – twierdzi Gauck.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021