Najbardziej przydatna jest toyota hilux. To współczesny rydwan bojowy rewolucjonistów czy rebeliantów. Pomyślany jako samochód terenowy służący do jazdy po bezdrożach z napędem na cztery koła, nieco toporny, prosty i niezawodny stał się sprzętem nie do zastąpienia w dziesiątkach konfliktów zbrojnych ostatnich dziesięcioleci.
Zastąpił jeepy, nissany, półciężarówki czy inne tego rodzaju pojazdy, nie mówiąc o rosyjskich UAZ. Jest tani. Jeden czołg to tyle co ponad 200 hiluxów. Części zamienne są ogólnie dostępne, nie zużywa hektolitrów benzyny, może być użyty wszędzie, gdzie są stacje benzynowe, to znaczy na każdym kontynencie i w niemal każdych warunkach.
Na frontach bojowych Azji czy Afryki jest nie do zastąpienia. Niestraszne są mu zarówno ogromne pustynie Iraku czy Syrii, jak i górzyste tereny Afganistanu.
Czegóż chcieć więcej? Tym bardziej że przestrzeń bagażowa za kabiną jest wymarzonym miejscem do montażu na trójnogu karabinu maszynowego, niewielkiego działka czy wyrzutni rakietowej. Wokół stłoczyć można nawet kilkunastu zaprawionych w bojach bojowników. I – co najbardziej zdumiewające – rozpędzony do 100 km na godzinę hilux może bez przeszkód przedrzeć się przez przeciwpancerne pola minowe, nie detonując żadnego z ładunków.
Nic dziwnego, że na ilości posiadanych hiluxów budują prestiż watażkowie wojenni od Afganistanu po Mali.