Valls przestrzega przed skrajną prawicą

Front Narodowy jest u progu zdobycia władzy – ostrzega premier Manuel Valls. Jeśli wierzyć sondażom, ma rację.

Publikacja: 10.09.2014 02:29

Valls przestrzega przed skrajną prawicą

Foto: ROL

Niezależnie od tego, kogo wystawi konserwatywna UMP w wyborach prezydenckich 2017 roku, liderka skrajnej prawicy Marine Le Pen i tak w pierwszej turze wygrywa – wynika z najnowszej analizy instytutu TNS Sofres. Głosowałoby na nią 28 proc. Francuzów, na byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego (UMP) zaś 25 proc. i 17 proc. na starającego się o reelekcję socjalistę Francois Hollande'a.

Gdyby Sarkozy, który właśnie w tym tygodniu zapowiedział powrót do polityki i walkę o przejęcie przywództwa UMP, jednak nie starał się o powrót do Pałacu Elizejskiego, przewaga Le Pen byłaby jeszcze większa. Wówczas charyzmatyczna blondynka otrzymałaby 32 proc., o wiele więcej niż zarówno Francois Fillon (premier za rządów Sarkozy'ego), jak i Hollande – po 17 proc.

Le Pen bez trudu pokonałaby też w drugiej turze wyborów Hollande'a (stosunkiem 54 do 46 proc.), choć uległaby kandydatowi prawicy (np. z Sarkozym przegrałaby stosunkiem 39 do 61 proc.).

– Musimy działać inaczej. Jeśli Le Pen dojdzie do władzy, będzie to ogromny, być może ostateczny cios dla zjednoczonej Europy – ostrzega Valls.

Na sukces Marine Le Pen składa się kilka okoliczności. To przede wszystkim tragiczne notowania obecnego prezydenta, któremu ufa już tylko 13 proc. Francuzów (najniższy wynik w V Republice). Prezydent nie tylko nie potrafił obniżyć bezrobocia (3,4 mln osób) i wyrwać z marazmu gospodarki, ale opublikowana kilka dni temu książka jego byłej partnerki Valerie Trierweiler „Merci pour ce moment" („Dziękuję za tę chwilę") obnaża Hollande'a jako człowieka niesłownego i brutalnego, który z pogardą odnosi się do biednych (nazywa ich „bezzębnymi"). Równie duży kryzys przeżywa jednak UMP, której liderzy uwikłani są w afery korupcyjne.

– Marine Le Pen jest teraz na fali wznoszącej, a jej przeciwnicy są bardzo osłabieni. Stąd taki wynik sondaży. Jednak przed wyborami 2017 r. zostanie wyłoniony jeden albo dwóch poważnych kontrkandytatów, których Le Pen nie pokona – mówi „Rz" Emannuel Riviere, dyrektor TNS Sofres.

W dojście do władzy liderki Frontu Narodowego nie wierzy także Alain Finkielkraut, wybitny francuski pisarz żydowskiego pochodzenia.

– Gdy przyjdzie dzień wyborów, obrona wartości republikańskich weźmie u większości wyborców górę. Jeśli do drugiej tury przejdzie kandydat lewicy, zwolennicy umiarkowanej prawicy oddadzą na niego głos i na odwrót. Le Pen przegra – tłumaczy „Rz".

Zdaniem Riviere'a w decydującym momencie Francuzi będą się bali oddać głos na Front Narodowy, przede wszystkim ze względu na jego program gospodarczy.

– Le Pen chce wyprowadzić Francję ze strefy euro, w unii walutowej upatruje przyczyn naszych kłopotów gospodarczych. Jednak dwie trzecie Francuzów opowiadają się za utrzymaniem euro – tłumaczy.

Mimo wszystko sukces Le Pen jest ogromny.

– Udało jej się zbudować jedną z trzech głównych partii politycznych Francji przede wszystkim dlatego, że władze nie kontrolują już napływu imigrantów i związanych z tym negatywnych konsekwencji: wzrostu przemocy, załamania poziomu nauczania, bankructwa systemu socjalnego. Pozostałe ugrupowania nie mają odwagi spojrzeć prawdzie w oczy – tłumaczy Finkielkraut.

Z badań prowadzonych przez TNS Sofres wynika, że Marine Le Pen znakomicie potrafi wyjść naprzeciw zaniepokojeniu Francuzów załamaniem pozycji kraju i spadkiem poziomu życia. Liderka Frontu Narodowego bardzo starannie eliminuje z programu FN wszystko, co jest sprzeczne z zasadami demokratycznymi, w tym hasła antysemickie i apele o likwidację parlamentu. Le Pen pozywa nawet te media, które nazywają jej partię skrajną prawicą.

– Udało jej się doprowadzić do dediabolizacji Frontu Narodowego – uważa Riviere.

Ale jego zdaniem w sukcesie Le Pen kryje się też coś głębszego: kryzys instytucji V Republiki, a przede wszystkim przywództwa prezydenta.

– To już nie są czasy De Gaulle'a, władza prezydenta jest znacząco ograniczona przez Brukselę. W takim układzie każdy prezydent, nie tylko Hollande, będzie wypadał blado. Po prostu nie ma już takich narzędzi działania jak kiedyś – mówi dyrektor TNS Sofres.

Niezależnie od tego, kogo wystawi konserwatywna UMP w wyborach prezydenckich 2017 roku, liderka skrajnej prawicy Marine Le Pen i tak w pierwszej turze wygrywa – wynika z najnowszej analizy instytutu TNS Sofres. Głosowałoby na nią 28 proc. Francuzów, na byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego (UMP) zaś 25 proc. i 17 proc. na starającego się o reelekcję socjalistę Francois Hollande'a.

Gdyby Sarkozy, który właśnie w tym tygodniu zapowiedział powrót do polityki i walkę o przejęcie przywództwa UMP, jednak nie starał się o powrót do Pałacu Elizejskiego, przewaga Le Pen byłaby jeszcze większa. Wówczas charyzmatyczna blondynka otrzymałaby 32 proc., o wiele więcej niż zarówno Francois Fillon (premier za rządów Sarkozy'ego), jak i Hollande – po 17 proc.

Pozostało 81% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019