Multikulti już się przeżyło

Niemcy zamykają się na świat, lękają się utraty swego dobrobytu, na który czyhać mają imigranci. Ale nadal ich potrzebują.

Publikacja: 20.09.2014 03:00

Przeciwnicy budowy meczetów w Niemczech z organizacji Pro Deutschland w czasie niedawnego protestu w

Przeciwnicy budowy meczetów w Niemczech z organizacji Pro Deutschland w czasie niedawnego protestu w zamieszkanej w większości przez imigrantów dzielnicy Berlina Neukölln

Foto: PAP/DPA

10 września minęła ważna dla Niemców 50. rocznica, przemilczana jakby wstydliwie. Jak gdyby Niemcy woleli zapomnieć, jak doszło do tego, że są od dawna krajem imigrantów. To właśnie tego dnia w 1964 r. przed półwiekiem z pociągu przybyłego z 80-minutowym spóźnieniem na dworcu Kolonia-Deutz wysiadł 38-letni Portugalczyk Armando Rodriges de Sa. Zmęczony 48-godzinną podróżą przecierał oczy ze zdumienia, gdy rzucił się na niego tłum dziennikarzy, urzędników i polityków.

Nie znał oczywiście niemieckiego i dopiero tłumacz, ksiądz, wytłumaczył mu, że jest witany z taką adoracją, gdyż jest dokładnie milionowym gastarbeiterem, w dosłownym tłumaczeniu pracownikiem gościnnym. Zdumiony Armando otrzymał też na powitanie prezent przekraczający wszelkie wyobrażenia biednego portugalskiego wieśniaka, nowiutką motorynkę Zündappa. Armando spędził w Niemczech sześć lat i powrócił na stare pielesze dobrowolnie. Pod tym względem okazał się idealnym gastarbeiterem, bez których Niemcy nie mogłyby marzyć o powojennym cudzie gospodarczym.

Wydarzenie to przypomniał właśnie „Der Spiegel", proponując ustanowienie dnia pamięci o imigrantach, którym Niemcy tak wiele zawdzięczają. I zawdzięczać będą, bo starzejące się społeczeństwo potrzebuje świeżej krwi i władze traktują imigrację jako swego rodzaju gwarancję zachowania obecnego poziomu dobrobytu.

Ale dzisiaj nikomu w Niemczech nie przyjdzie do głowy zorganizowanie takiego powitania jakiemukolwiek imigrantowi, nawet wybitnemu specjaliście, o których tak zabiega, często bezskutecznie, niemiecki przemysł, nie mówiąc już o zwykłych imigrantach szukających w Niemczech szansy na lepsze życie.

Znienawidzeni Romowie

Jedna trzecia Niemców jest zdania, że imigranci ze wschodniej Europy wywołują swym zachowaniem nienawiść do siebie. Ponad połowa jest takiego zdania o muzułmanach, ?10 proc. o Żydach i 5 proc. ?o Włochach. To rezultaty sondaży renomowanego instytutu Forsa. Fundacja Mercator opublikowała właśnie wyniki swych badań, z których wynika, że co piąty obywatel RFN jest zdania, że ze względu na dużą liczbę muzułmanów, czuje się jak „obcy we własnym kraju".

Taka sama liczba Niemców chętnie przyznaje, że wysiedliłaby z kraju Sinti i Romów, co konstatuje w swych badaniach Federalny Urząd Antydyskryminacyjny. Okazuje się, że jest to obecnie grupa etniczna najbardziej znienawidzona. W wielu przypadkach bardziej niż społeczność muzułmańska. Co trzeci Niemiec nie chce już nic słyszeć o historycznej odpowiedzialności za masową eksterminację Sinti i Romów przez nazistów. Co ósmy twierdzi,  że pomnik upamiętniający ofiary tego narodu, który stanął niedawno w pobliżu Bundestagu, jest fałszywym świadectwem.

17 proc. Niemców uważa Romów za „bardzo niesympatycznych". 11 proc. ma takie zdanie o muzułmanach i 9 proc. o azylantach.

Gdy niedawno „Bild Zeitung" w swym wydaniu w Dreźnie fałszywie informował o tym, że sanitariusze zmuszeni są zakładać kamizelki kuloodporne przed wejściem do jednego z hosteli dla azylantów, zaroiło się od wpisów internautów proponujących natychmiastowe odesłanie ich do krajów pochodzenia, nie mówiąc już o propozycjach zastrzyku z fentanylu „rozwiązującego problem". Przy tym azylanci są traktowani oficjalnie w Niemczech jako symbol zadośćuczynienia za zbrodnie i krzywdy wyrządzone innym narodom przez nazistowskie Niemcy.

Żydzi jak muzułmanie

O zmianie w traktowaniu Żydów przez Niemców świadczy niedzielna manifestacja przed Bramą Brandenburską – 8 tys. osób protestowało przeciwko coraz silniejszemu w Niemczech antysemityzmowi. Kanclerz Angela Merkel oraz prezydent Joachim Gauck wygłosili przemówienia. – Takiej nienawiści wobec nas nie było od dziesięcioleci – mówił Dieter Graumann, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech.

Opisał sceny z ulic niemieckich miast, gdzie w czasie niedawnych demonstracji przeciwko interwencji izraelskiej armii w Gazie padały hasła w rodzaju: „Żydzi do gazu".

A co mają powiedzieć muzułmanie. To na nich, najliczniejszej, liczącej ponad 4 mln osób, grupie skupia się obecnie gniew Niemców odczuwających coraz silniejsze zagrożenie dla własnej tożsamości narodowej. Kilka liczb dotyczących ataków na coraz liczniejsze w Niemczech meczety mówi wiele. O ile w latach 2001–2013 odnotowywano średnio w ciągu roku 22 podpalenia i inne ataki na meczety, o tyle w ostatnich dwu latach zarejestrowano ich 78.

Sprawcami nie są oczywiście bogobojni ojcowie rodzin z klasy średniej, lecz różnego rodzaju ekstremiści. Na tym tle rosnąca w siłę ksenofobiczna, momentami rasistowska, prawicowo-ekstremistyczna partia, jaką jest Alternatywa dla Niemiec (AfD), zdobywa coraz większą popularność i wchodzi jak burza do parlamentów landów wschodnich.

Bochum jak Chicago

– Dzisiaj nie może już być mowy o multikulti, czyli o bezkolizyjnym funkcjonowaniu imigrantów w niemieckim społeczeństwie według zasady, że Niemcy i imigranci spotykają się w dyskotekach czy w restauracjach – przekonuje „Rz" Axel Schäfer, deputowany SPD z Bochum. Hasłem dnia jest obecnie integracja.

– Konieczności integracji nikt nie zaprzecza, ale niemieccy politycy często mylą to pojęcie z asymilacją – mówi „Rz" Madlen Preuss, socjolożka z Uniwersytetu w Bielefeld.

Asymilacja to pełne podporządkowanie się imigrantów oczekiwaniom większości. Tego oczekuje niemieckie społeczeństwo dzisiaj, rozczarowane modelem multikulti z lat 80.

Jak twierdzi Preuss, jeszcze kilka lat temu Niemcy oczekiwali od imigrantów, że będą w pewnym sensie niewidoczni i będą żyć w swoim świecie. – Obecnie Niemcom już to nie wystarcza, oczekują od przybyszów, aby zadowolili się tym, co im zaoferuje większość, według własnego uznania – mówi Preuss. W ofercie tej nie ma jednak prawa do zachowania własnej tożsamości kulturowej. To właśnie świadczy o podwójnym morale Niemców, którzy deklarują z całym przekonaniem swą otwartość i tolerancję.

– Przyczyn należy szukać w gwałtownym spadku subiektywnego poczucia bezpieczeństwa – tłumaczy Axel Schäfer, powołując się na niedawne badania w Bochum. Okazuje się, że mieszkańcy Bochum mają identyczne poczucie bezpieczeństwa, jak mieszkańcy Chicago. Jednak w Chicago poziom przestępczości jest dziesięciokrotnie wyższy niż w Bochum. To dowód, że Niemcy mają zdecydowanie inne wyobrażenie o bezpieczeństwie. Ale nie tylko. Reagują coraz bardziej histerycznie na wszelkie przejawy zagrożenia.

A tych ze strony muzułmanów nie brakuje. W mediach nabierają nierzadko katastroficznego znaczenia, jak opisy działań tzw. policji szariatu w Wuppertalu. Tak nazwali się tam młodzi salafiści.

Pojawili się na ulicach w kamizelkach z napisem „Scharia-Polizei", ostrzegając kobiety w zbyt krótkich ich zdaniem spódnicach, że grozi im wieczne potępienie, i sprawdzając, czy w tureckich sklepach jest do nabycia raki (anyżówka). Prawdziwa policja zlikwidowała błyskawicznie całą akcję. Jednak reakcje były ostre. – Sączą truciznę w nasze społeczeństwo – głosi szef MSW Bawarii Joachim Herrmann. Kanclerz Merkel przypomniała, że to „państwo dysponuje monopolem przymusu". – To zamach na nasz model życia – wtóruje Volker Kauder, szef frakcji CDU/CSU w Bundestagu.

Niemcy mają dość

W Niemczech mieszka obecnie 16,3 mln osób o korzeniach imigracyjnych, tzn. sami urodzili się za granicą lub są potomkami imigrantów. We Frankfurcie to ponad 40 proc. mieszkańców, w Stuttgarcie jedna trzecia, podobnie w Kassel czy Monachium. – Niemcy mają już dość imigrantów – tłumaczy Madlen Preuss. Nie przyjmują do wiadomości, że  RFN jest krajem imigracyjnym i przeraża ich fakt, że ich ojczyzna staje się z roku na rok coraz bardziej atrakcyjna dla imigrantów. Zajmuje obecnie drugie miejsce po USA na świecie pod względem napływu imigrantów.

W 2013 roku przybyło ich prawie 460 tys., zaledwie dwa i pół razy mniej niż w liczących cztery razy więcej ludności Stanach Zjednoczonych. Ponad połowa imigrantów przybywa ze wschodnich krajów UE w tym najwięcej, bo 17,1 proc., z Polski. Ale 12,1 proc. pochodziło w ubiegłym roku z Rumunii liczącej dwa razy mniej mieszkańców niż Polska. Z Bułgarii przybyło w ubiegłym roku do Niemiec 5,3 proc.

To właśnie obawa przed zalaniem Niemiec przez poszukujących pracy Bułgarów i Rumunów wywołała dyskusję o konieczności zbudowania wału ochronnego dla systemów socjalnych. W Bundestagu toczy się dyskusja nad projektem ustawy na ten temat. Przedstawicieli tych narodowości jest już w Niemczech ponad 400 tys.

– Wielu Niemców postrzega swój kraj jako jeden z ostatnich, ale zagrożonych, rajów w Europie – pisze w „Die Zeit" Stephan Gruenewald, szef Rheingold Institut zajmującego się badaniami rynku. Chcą więc oddzielić Niemcy od reszty świata swego rodzaju membraną z goreteksu. Przepuszczałaby w jedną stronę to, co Niemcy mają światu do zaoferowania i z czego żyją jako kraj zajmujący drugie miejsce w eksporcie na świecie, ale byłaby skuteczną barierą dla wszystkiego, czego się obawiają.

10 września minęła ważna dla Niemców 50. rocznica, przemilczana jakby wstydliwie. Jak gdyby Niemcy woleli zapomnieć, jak doszło do tego, że są od dawna krajem imigrantów. To właśnie tego dnia w 1964 r. przed półwiekiem z pociągu przybyłego z 80-minutowym spóźnieniem na dworcu Kolonia-Deutz wysiadł 38-letni Portugalczyk Armando Rodriges de Sa. Zmęczony 48-godzinną podróżą przecierał oczy ze zdumienia, gdy rzucił się na niego tłum dziennikarzy, urzędników i polityków.

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021