Enrique Pena Nieto powoli staje się jednym z najmniej popularnych prezydentów Meksyku od kilku kadencji. Dwa lata po objęciu przez niego władzy sondaże wskazują, że zaledwie 40 proc. obywateli pozytywnie ocenia bilans prezydentury. W warunkach meksykańskich to wyjątkowo niska nota.
Szczytem fali niezadowolenia była masowa demonstracja zorganizowana w poniedziałek w stolicy. Powodem jej zwołania była chęć wyrażenia solidarności z bliskimi 43 studentów zamordowanych dwa miesiące temu na południu kraju w Iguala (stan Guerrero). Jak się okazało padli oni ofiarą bandytów działających na zlecenie lokalnych polityków współpracujących z grupami przestępczymi.
Wielotysięczny tłum początkowo wznosił adresowane do rodzin ofiar okrzyki „nie jesteście sami, szybko jednak zaczął skandować hasła przeciw Nieto, który zdaniem demonstrantów nie potrafi powstrzymać fali przemocy w kraju. Demonstranci wypisywali na tablicach hasło "Ya me cansé" (Jestem zmęczony). To nawiązanie do słów prokuratora generalnego Jesúsa Murillo Karama, który w ten sposób odpowiedział na pytania dziennikarzy o stan śledztwa w sprawie tragedii z Iguala. Wieczorem doszło do starć. Część demonstrantów starła się z policją i dopuściła się aktów przemocy niszcząc samochody i wystawy sklepowe.
Prezydent, który od czasu objÄcia urzędu deklaruje zaprowadzenie porządku i zakończenie krwawej wojny narkotykowej zdaniem większości obywateli nie wywiązuje się ze zobowiązań. W zeszłym tygodniu Nieto przedstawił w Kongresie plan zwalczania przestępczości narkotykowej. Przedstawiciele opozycji i organizacji pozarządowych są jednak sceptyczni, bowiem za nie mniej ważne źródło problemu uważają powszechna korupcje i słabość administracji państwowej. Deklaracje prezydenta i jego wizyta w stanie Chiapas nie uspokoiły nastrojów społecznych. Protesty były kontynuowane we wtorek i srodę, a co więcej rozlały się na kilkanaście dużych miast w całym kraju.
W środę meksykańscy aktywiści przygotowali także protesty w kilkudziesięciu miastach USA. Żądali, by władze amerykańskie skuteczniej naciskały na rząd Meksyku i by lepiej kontrolował jak wykorzystywana jest pomoc na walkę z przestępczością narkotykową (na wyposażenie meksykańskich służb walczących z narko-kartelami Amerykanie wydali 2,5 mld dolarów). Działacze niektórych organizacji przypominają, że w razie udowodnienia związków przedstawicieli meksykańskich władz z gangami należy zastosować poprawkę Leahy'ego z 1997 r. (zakazuje ona władzom USA udzielania pomocy państwom, których armie lub siły bezpieczeństwa dopuściły się przestępstw przeciwko własnym obywatelom).