Kosmiczna racja dla wojownika

NATO nie zagląda polskiemu żołnierzowi do talerza, ale wyznacza standardy żywieniowe.

Publikacja: 30.12.2014 01:00

Polowe danie polskiego żołnierza musi mieć wyrazisty smak. Nie da się przy tym pominąć pieczywa i zu

Polowe danie polskiego żołnierza musi mieć wyrazisty smak. Nie da się przy tym pominąć pieczywa i zupy

Foto: Rzeczpospolita, Wojtek Jargiłło

Jak natowskie ramy wypełnić smakiem wojskowej grochówki i zapachem chleba – martwią się już armijni żywieniowcy.

– Szanujemy, na ile tylko pozwalają technologie utrwalania żywności, święte narodowe tradycje i przyzwyczajenia – mówi „Rzeczpospolitej" ppłk Dariusz Spychała, zastępca komendanta Wojskowego Ośrodka Badawczo-Wdrożeniowego Służby Żywnościowej.

Sprawa smaku

Zbrojny Polak w warunkach polowych chętnie zje słuszną porcję karkówki w warzywach, bigos z kiełbasą, nie znosi natomiast anglosaskiej rozdrobnionej papki. Smak filetu z kurczaka w sosie śmietanowo-serowym ma być dla umundurowanego rodaka wyrazisty, najlepiej jak u mamy, a nie płaski i jałowy jak – nie przymierzając – pudding.

Czytaj także: Szpica NATO - "porsche wśród porsche"

Czytaj także: NATO brakuje pieniędzy na obronę Polski

Dla starych wiarusów z rezerwy brzmi to jak baśń o żelaznym wilku, ale w warunkach bojowych wojsko podczas kolacji może dziś wybierać, czy czas na spaghetti carbonara, zapiekankę ziemniaczaną z szynką czy swojskie łazanki z kapustą.

Znakiem rozpoznawczym biało-czerwonej polowej kuchni są tradycyjne, konkretne zupy – zupełnie nieistniejące np. w jadłospisie sojuszniczej US Army. Podczas misji w Afganistanie wyjątkowo smakowały Amerykanom. Za puszkę ogórkowej czy grochówki można było dostać zestaw z dzienną racją made in USA.

– Smak to w wojsku sprawa poważna. Ma polskiemu wojownikowi XXI wieku odpowiadać, bo inaczej cierpią duch i gotowość bojowa – mówi ppłk Spychała.

Dlatego każda nowa potrawa przechodzi w wojsku testy. Setki żołnierzy mogą po spożyciu nowinki wyrazić swoje zdanie, przyznając punkty od 1 do 9. Jeśli potrawa nie uzyska minimum 6 punktów, nie ma w armii szans.

Żywieniowcy z warszawskiego ośrodka badawczo-wdrożeniowego twierdzą, że polska wojskowa kuchnia polowa może wyrazistym smakiem konkurować w atlantyckiej rodzinie nawet z wyróżniającymi się potrawami Francuzów. Tyle że nie udało się wciąż doścignąć jakości i przede wszystkim trwałości legendarnych francuskich deserów mlecznych: kremu waniliowego czy czekoladowego.

Racje żywnościowe, aby zrekompensowały wydatek energetyczny i żołnierski wysiłek w boju, zdaniem speców z sojuszu północnoatlantyckiego muszą być zbilansowane pod każdym względem. Istotne są witaminy, mikroelementy, wartość kaloryczna dobrana do warunków zewnętrznych, klimatu, a nawet trudności misji. Atlantycka koalicja zaleca też, aby potrawy z polowego jadłospisu nie powtarzały się w ciągu kolejnych 14 dni.

Racje muszą być odpowiednio zabezpieczone i trwałe. Przydatność do spożycia to minimum 24 miesiące, nawet gdy przechowywane są w 25-stopniowym upale. Taki wynik producent musi osiągnąć, stosując niemal wyłącznie naturalne konserwanty oraz odpowiednie technologie – twierdzą żywnościowi inspektorzy w mundurach.

Jeszcze podczas misji irackiej stosowaliśmy polskie tradycyjne konserwy. Dziś do zabezpieczania żywności służą już specjalne siedmiowarstwowe folie wymyślone przez Amerykanów, które łączą cechy trwałej bariery antyseptycznej z własnościami użytkowymi: mogą np. pełnić rolę naczynia do podgrzewania jedzenia. NATO oczekuje, że porcja obiadowa będzie gotowa do spożycia w ciągu 12 minut obróbki termicznej w warunkach polowych.

95 proc. mięsa

Na żołnierskim polskim stole polowym nie może zabraknąć pieczywa, tak jak w sojuszniczej Bundeswehrze – potraw z ziemniaków i kiełbasek. Wojsko RP ma w bojowym jadłospisie chleb trwały robiony według specjalnej, chronionej receptury, z dwuletnim terminem przydatności do spożycia.

Tradycyjny bochenek w specjalnym opakowaniu można błyskawicznie odświeżyć w gorącej wodzie czy mikrofali. Specjaliści twierdzą, że smakuje, jakby dopiero opuścił piekarnię.

Ppłk Spychała twierdzi, że w ostatnich latach sposoby utrwalania wojskowej żywności weszły w erę kosmiczną: sterylizację, czyli obróbkę w wysokiej temperaturze, wsparły liofilizacja oraz superopakowania. Zdaniem specjalistów kluczowe znaczenie w tej dziedzinie ma jednak wciąż najprostszy warunek: najwyższa jakość surowców. W śniadaniowym zestawie polskiego wojownika XXI wieku oprócz dań z płatkami kukurydzianymi lub owsianką na mleku (do wyboru!) są też poręczne konserwy: gulasze, pasztety, mielonki.

Inspektorzy wojskowi przy odbiorze produktów sprawdzają dokładnie zgodność zawartości z recepturą. Gulasz angielski czy wołowa mielonka dla wojska ma mieć w składzie co najmniej 95 proc. mięsa.

– Odstępstwo dyskwalifikuje dostawcę i towar, a paru nierzetelnych producentów się o tym boleśnie przekonało – twierdzi ppłk Spychała.

Dlatego tylko nieliczne firmy są w stanie utrzymać armijne oczekiwania. W przetargach tłumów więc nie ma. Producenci wybierają mniej wybrednych klientów niż armia. Łatwiej przecież wyroby mięsopodobne wstawić na półki w supermarkecie.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019