Niemcy akceptują już przywództwo

Angela Merkel kieruje nie tylko swym rządem, ale w coraz większym stopniu wpływa na decyzje Brukseli.

Publikacja: 21.04.2015 21:16

Kanclerz Angela Merkel

Kanclerz Angela Merkel

Foto: AFP/John Macdougall

Zgodnie z zasadą rotacji przywódcy 20 najbardziej wpływowych państw świata powinni w 2017 roku spotkać się w Europie. Prócz Niemiec żadne państwo nie zgłosiło zainteresowania organizacją szczytu.

Nikt nie zamierzał wchodzić w paradę kanclerz Angeli Merkel, która – jak pisze „Spiegel" – wiąże ze szczytem G20 spore nadzieje. W tym samym roku odbędą się w Niemczech wybory do Bundestagu i w ich wyniku pani kanclerz może mieć szansę na czwartą kadencję na stanowisku szefa rządu, dorównując tym samym Helmutowi Kohlowi – „kanclerzowi zjednoczenia". Merkel na tym niezwykle zależy i przygotowania do szczytu G20 zwiększyć mogą szanse wyborcze CDU/CSU.

Nie tylko o to chodzi. Takie imprezy jak szczyty G20 czy G7, który odbędzie się w czerwcu w Niemczech, podkreślają wiodącą rolę polityczną Niemiec na arenie międzynarodowej. Ich dominacja w Europie jest już faktem.

Jak udowadnia European Council on Foreign Policy, z 28 badanych obszarów aktywności politycznej państw UE w 2014 roku Niemcy odegrały wiodącą rolę w 17 z nich. Począwszy od sankcji wobec Rosji, negocjacji z USA w sprawie TTIP poprzez sprawy bałkańskie po kontakty z Chinami. Co więcej, w obszarach, w których Niemcy nie przejawiały zwiększonej aktywności, UE zachowywała się pasywnie.

Trudno o bardziej przekonujący dowód na przywództwo Niemiec. Chciane czy niechciane, nie ma to już większego znaczenia. Przez wiele lat Berlin rzeczywiście wzdragał się przed przyjęciem wiodącej roli w Europie. Z wielu względów, nie wyłączając obciążeń historycznych. Ta epoka należy już definitywnie do przeszłości.

Udowodnił to prezydent Joachim Gauck przed ponad rokiem na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Wygłosił tam słynne przemówienie o konieczności przyjęcia przez Niemcy nie tylko większej odpowiedzialności za losy świata, uznając, że konieczna jest czasem interwencja wojskowa jako środek ostateczny. Mocne słowa, jeżeli pamiętać, że kilka lat wcześniej prezydent Horst Köhler zmuszony został do dymisji po wypowiedzi, iż Niemcy jako kraj żyjący z eksportu powinny być zainteresowane ochroną morskich szlaków komunikacyjnych.

– Trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie słynne berlińskie przemówienie ministra Radosława Sikorskiego odegrało pewną rolę w sposobie prezentacji przez Niemcy celów swej polityki zagranicznej – mówi „Rz" Stephen Bastos, ekspert polsko-niemiecko-francuskiej Fundacji Genshagen. Jego zdaniem zaakceptowanie przez Niemcy roli przywódczej wymusiło szereg czynników zewnętrznych, jak światowy kryzys gospodarczy i tragedia Grecji oraz konflikt Zachodu z Rosją na tle wydarzeń na Ukrainie. W gruzach legła dotychczasowa polityka Berlina obłaskawiania Rosji czy to w formie koncepcji zbliżenia poprzez związanie Rosji licznymi więzami gospodarczymi i politycznymi, czy też w formule strategicznego partnerstwa. Równocześnie ze sfery polityki zagranicznej UE wycofał się Londyn. Berlin pozostał tam sam na sam z Paryżem. Stąd obserwowany w ostatnich miesiącach powrót do atmosfery serdeczności pomiędzy oboma stolicami. Przy tym pierwsza połowa prezydentury François Hollande'a nie była bynajmniej miesiącem miodowym w relacjach z Niemcami.

W tym czasie Berlin był bardzo zainteresowany Warszawą. Ze względu na opór Moskwy Polska nie jest w stanie aktywnie uczestniczyć w procesie poszukiwania rozwiązań na Ukrainie. – To etap przejściowy. W Berlinie panuje przekonanie, że bez Polski nie ma wiarygodnej niemieckiej polityki wschodniej – zapewnia Stephen Bastos.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1166
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1165
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne