Wybory w Wielkiej Brytanii. Będzie rządził ten, kto da więcej Szkotom

David Cameron zapowiada, że nawet jeśli konserwatyści nie zdobędą większości w parlamencie, utworzy rząd. To może doprowadzić do kryzysu konstytucyjnego.

Publikacja: 06.05.2015 21:00

Nick Clegg, Ed Miliband i David Cameron

Nick Clegg, Ed Miliband i David Cameron

Foto: AFP

Na dzień przed kluczowym głosowaniem do Izby Gmin sondaże nie dawały żadnej z dwóch głównych partii politycznych szans na zbudowanie większości. Także w sytuacji, gdyby torysi przekonali lidera Liberalnych Demokratów Nicka Clegga do wejścia z nimi raz jeszcze w koalicję.

W środę „Daily Telegraph", powołując się na źródła w Partii Konserwatywnej, napisał jednak, że nawet jeśli nie będzie miała większości, ale zdobędzie nieco więcej mandatów w parlamencie od laburzystów, ogłosi „zwycięstwo" i rozpocznie formowanie nowego rządu. Gazeta przewiduje, że ugrupowanie uzyska 280 mandatów w 650-osobowym zgromadzeniu, podczas gdy laburzyści będą musieli zadowolić się 265 miejscami.

Laburzyści nie dają jednak za wygraną. Plany konserwatystów nazwali „buńczucznymi". I zapowiedzieli, że wtedy i tak zbudują koalicję, która pod koniec maja odrzuci Mowę Królowej, czyli program rządów Camerona. Wówczas obecny premier musiałby złożyć dymisję.

– Wchodzimy w takim wypadku na bardzo niepewne wody – mówi „Rz" Kevin Theakston, dyrektor Katedry Politologii Uniwersytetu w Leeds. – W historii brytyjskiej demokracji zdarzyło się to tylko raz, w 1924 r., kiedy partia, która nie zdobyła najwięcej głosów, została upoważniona do utworzenia rządu – dodaje.

Zgodnie z przyjętymi w 2010 r. regulacjami lider laburzystów miałby jednak tylko dwa tygodnie na skompletowanie ekipy, która uzyska większość w parlamencie. Tej większości nie mógłby zresztą uzyskać bez poparcia Szkockiej Partii Narodowej (SNP), która w tych wyborach po raz pierwszy uzyska około 50 mandatów, stając się trzecią siłą polityczną kraju.

– Cena za takie poparcie byłaby wysoka: wstrzymanie planu równoważenia finansów publicznych, podniesienie podatków, zwiększenie zabezpieczeń socjalnych, pełna autonomia fiskalna dla Szkocji – wylicza prof. Theakston. Jego zdaniem wcale nie jest pewne, czy większość działaczy zgodzi się na porozumienie, które oznacza osłabienie państwa i zerwanie z tradycyjnymi zasadami brytyjskiej demokracji.

Jednak wcale nie jest też wykluczone, że sam Cameron jeszcze przed Mową Królowej będzie się starał pozyskać przychylność szkockich nacjonalistów. Może im obiecać oddanie całości kompetencji w sprawie ustalania podatków na terenie północnej prowincji. W takim wypadku Nicoli Sturgeon, liderce SNP, trudno by było głosować przeciwko rządom konserwatystów.

– W każdym z tych wypadków kluczową rolę będą odgrywać szkoccy nacjonaliści, oni wręcz szachują Zjednoczone Królestwo – uważa Kevin Theakston.

Sondaż „Daily Telegraph" daje SNP 52 mandaty, podczas gdy Liberalni Demokraci mogliby liczyć jedynie na 28, połowę tego, czym dysponują dziś.

Na ostatniej prostej wyborczej kampanii Ed Miliband liczy, że uda mu się jednak przyciągnąć na swoją stronę niezdecydowanych.

– Mam dla nich jasne przesłanie: czy chcą przez kolejne pięć lat mięć premiera Camerona, który dba tylko o bogatych i wpływowych? Moim celem jest wynagrodzenie ciężkiej pracy tak, aby dzisiejsza młodzież żyła lepiej niż jej rodzice. Chcę też uratować Narodową Służbę Zdrowia (NHS) przed Cameronem – apelował Miliband.

Konserwatyści zamierzają w ciągu nadchodzących pięciu lat ograniczyć wydatki państwa o kolejne 12 mld funtów, i to po latach forsownych oszczędności.

Ale Cameron przypomniał, że w 2010 r. przejął od laburzystów kraj, który stał na skraju bankructwa.

– Czuję się jak strażak, obok którego stoi podpalacz i mówi: może by pan nieco szybciej gasił ten pożar – replikował premier.

Z opublikowanych we wtorek prognoz Komisji Europejskiej rzeczywiście wynika, że brytyjska gospodarka w tym roku urośnie o 2,6 proc. (2,8 proc. w 2014 r.), bezrobocie zaś udało się zbić do 5,4 proc. Choć deficyt budżetowy kraju pozostaje wysoki (4,9 proc. PKB wobec 2,8 proc. w Polsce), to jednak Cameron ustabilizował dług państwa na poziomie ok. 90 proc. PKB.

Premier, który znany jest z tego, że nie lubi zbytnio wydłużać czasu pracy kosztem kontaktu z żoną Samantą i trójką dzieci, w ostatnim miesiącu bardzo mocno się zaangażował w kampanię wyborczą. Cameron zapowiedział jednak, że w razie zwycięstwa nie będzie ubiegał się o trzeci mandat.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176