Na dzień przed kluczowym głosowaniem do Izby Gmin sondaże nie dawały żadnej z dwóch głównych partii politycznych szans na zbudowanie większości. Także w sytuacji, gdyby torysi przekonali lidera Liberalnych Demokratów Nicka Clegga do wejścia z nimi raz jeszcze w koalicję.
W środę „Daily Telegraph", powołując się na źródła w Partii Konserwatywnej, napisał jednak, że nawet jeśli nie będzie miała większości, ale zdobędzie nieco więcej mandatów w parlamencie od laburzystów, ogłosi „zwycięstwo" i rozpocznie formowanie nowego rządu. Gazeta przewiduje, że ugrupowanie uzyska 280 mandatów w 650-osobowym zgromadzeniu, podczas gdy laburzyści będą musieli zadowolić się 265 miejscami.
Laburzyści nie dają jednak za wygraną. Plany konserwatystów nazwali „buńczucznymi". I zapowiedzieli, że wtedy i tak zbudują koalicję, która pod koniec maja odrzuci Mowę Królowej, czyli program rządów Camerona. Wówczas obecny premier musiałby złożyć dymisję.
– Wchodzimy w takim wypadku na bardzo niepewne wody – mówi „Rz" Kevin Theakston, dyrektor Katedry Politologii Uniwersytetu w Leeds. – W historii brytyjskiej demokracji zdarzyło się to tylko raz, w 1924 r., kiedy partia, która nie zdobyła najwięcej głosów, została upoważniona do utworzenia rządu – dodaje.
Zgodnie z przyjętymi w 2010 r. regulacjami lider laburzystów miałby jednak tylko dwa tygodnie na skompletowanie ekipy, która uzyska większość w parlamencie. Tej większości nie mógłby zresztą uzyskać bez poparcia Szkockiej Partii Narodowej (SNP), która w tych wyborach po raz pierwszy uzyska około 50 mandatów, stając się trzecią siłą polityczną kraju.
– Cena za takie poparcie byłaby wysoka: wstrzymanie planu równoważenia finansów publicznych, podniesienie podatków, zwiększenie zabezpieczeń socjalnych, pełna autonomia fiskalna dla Szkocji – wylicza prof. Theakston. Jego zdaniem wcale nie jest pewne, czy większość działaczy zgodzi się na porozumienie, które oznacza osłabienie państwa i zerwanie z tradycyjnymi zasadami brytyjskiej demokracji.
Jednak wcale nie jest też wykluczone, że sam Cameron jeszcze przed Mową Królowej będzie się starał pozyskać przychylność szkockich nacjonalistów. Może im obiecać oddanie całości kompetencji w sprawie ustalania podatków na terenie północnej prowincji. W takim wypadku Nicoli Sturgeon, liderce SNP, trudno by było głosować przeciwko rządom konserwatystów.