Kilka dni temu w Sejmie po raz kolejny przypomniano o sprawie polskiego i ukraińskiego dziennikarza, który od ponad czterech lat bez wyroku znajduje się w odeskim areszcie śledczym na Ukrainie. Wcześniej w jego sprawie interweniowali prezydent Bronisław Komorowski oraz marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska. Mimo to Polak wciąż bez wyroku pozostaje za kratami.
60-letniego obywatela Polski Aleksandra Orłowa oskarża się o zlecenie zabójstwa inspektora odeskiej Inspekcji Transportu Samochodowego, do którego doszło w 2007 r. Zabójców, którzy byli członkami lokalnego gangu przestępczego, zatrzymano dopiero cztery lata później. Wtedy zeznali, że to Orłow zlecił im zamordowanie inspektora. Jednak latem tego roku jeden z nich zmienił zdanie i oświadczył, że to znany odeski kryminalista Gieorgij Stojanow zlecił im to zabójstwo. Problem polega na tym, że Stojanow zmarł jeszcze w 2010 r., i koło się zamknęło. Z kolei sam Orłow oraz broniące go organizacje pozarządowe twierdzą, że cała sprawa została sfałszowana przez zamieszanych w to funkcjonariuszy odeskiego MSW. Przyczyną miała być jego działalność dziennikarska i społeczna na rzecz walki z korupcją. Jako członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Ukraińskich Orłow prowadził lokalny portal poświęcony korupcji w obwodzie odeskim.
– Akt oskarżenia został sporządzony w czasie szczytu korupcyjnego na Ukrainie przeciwko osobie walczącej z korupcją. Jedynym dowodem w tej sprawie są zeznania jednego z dwóch morderców, którzy są narkomanami – mówi „Rz" poseł Marcin Święcicki z PO, który wspólnie z posłanką Małgorzatą Gosiewską odwiedzili w sierpniu Orłowa w odeskim areszcie śledczym.
Jak twierdzi adwokat Orłowa, ukraińscy śledczy żądają 500 tys. dol., by sprawa rozeszła się po kościach. Od ponad pół roku władzę w obwodzie odeskim sprawuje były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, który od początku swojego urzędowania wypowiedział wojnę korupcji. Sprawa Orłowa pokazuje jednak, że walka ta na razie nie do końca jest skuteczna. – Po tym gdy wysłuchałem argumentów i zobaczyłem ludzi, na podstawie których zeznań Orłow usłyszał zarzuty, nie mam wątpliwości, że sprawą manipulowano – mówi „Rz" Witalij Kuprij, deputowany Rady Najwyższej z opozycyjnej partii Ukrop. – Na Ukrainie zmienili się rządzący, lecz system pozostał ten sam. Po Majdanie nikt się nie zajął sprawami niesprawiedliwie skazanych ludzi, którzy do dziś siedzą w ukraińskich więzieniach. Sprawami tymi zajmują się sędziowie, którzy je sami sfałszowali – kontynuuje.
Z ukraińskim wymiarem sprawiedliwości Orłow walczy od 15 lat. Represje wobec niego zaczęły się jeszcze za czasów prezydenta Kuczmy w 2000 roku, gdy oskarżono go o posiadanie narkotyków. Sprawa ta toczy się do dziś, mimo że po jego stronie stanął Europejski Trybunał Praw Człowieka, który orzekł w 2011 r., że państwo ukraińskie musi wypłacić mu 3 tys. euro odszkodowania za straty moralne. – Orłow nie jest jedyną ofiarą systemu na Ukrainie – mówi „Rz" Ludmiła Kozłowska, prezes warszawskiej fundacji Otwarty Dialog. – Znamy osoby, które w ukraińskich aresztach siedzą nawet 12 lat bez wyroku – dodaje.