Paryż 2024: tylko dla bogatych

Organizatorzy chcą zarobić na sprzedaży biletów 1,4 mld euro i choć na papierze wszystko wygląda świetnie, to kibice są wstrząśnięci cenami.

Publikacja: 13.03.2023 03:00

Paryż 2024: tylko dla bogatych

Foto: Adobe stock

Pierwszy etap dystrybucji biletów wystartował na początku roku. Kibice marzący o olimpijskich emocjach najpierw musieli zarejestrować się w systemie internetowym – chętnych było ponad 2,5 mln – a później liczyć na szczęście w losowaniu. Ci, którym się udało, mogli w wyznaczonym, 48-godzinnym „okienku” między 13 lutego a 15 marca nabyć do 30 wejściówek. Już pierwsze dni pokazały, że dla wielu było to frustrujące doświadczenie.

Narzekano na ceny oraz skomplikowany system kompletowania „pakietów”. Zainteresowani biletami na igrzyska musieli bowiem nabyć wejściówki na trzy różne sporty. Wybór dyscypliny prestiżowej blokował dostęp do innych budzących także duże zainteresowanie. Na przykład: nabywając trzy bilety na finały lekkoatletyczne, kibic musiał wybrać tyle samo wejściówek na dwie inne dyscypliny, ale nie ma już szans zobaczyć rywalizacji o medale w pływaniu czy gimnastyce artystycznej, bo organizatorzy tak zaprogramowali system, aby wesprzeć sporty mniej popularne.

Czytaj więcej

Paryż 2024: Do jedności wciąż daleko

Wspinaczka i BMX

Kibice w pierwszej fazie mogli zamawiać pakiety biletów na wszystkie dyscypliny z wyjątkiem surfingu na Tahiti. Organizatorzy udostępnili 3,25 z 10 mln wejściówek. Te na sporty budzące największe zainteresowanie zniknęły błyskawicznie. Wspinaczka sportowa i BMX wyprzedały się pierwszego dnia.

Minął tydzień i fani, których system wylosował w późniejszym terminie, nie mieli już szans kupienia biletów także na szermierkę, judo, breakdance, skateboarding oraz triathlon.

Organizatorzy obiecali, że przygotują milion tanich wejściówek. Nie dodali jednak, że ponad jedną trzecią z tej puli już wcześniej zarezerwowały władze centralne oraz regionalne: dla młodzieży szkolnej, niepełnosprawnych i lokalnych aktywistów.

Kibice już w pierwszych dniach zasypywali media społecznościowe pretensjami. Wielu po zalogowaniu do systemu szybko zdawało sobie sprawę, że wejściówek na ich ulubione sporty już nie ma, albo zostały tylko te w najdroższych kategoriach.

Bilety dla dwóch osób na sesje kwalifikacyjne w lekkiej atletyce, pływaniu oraz golfie – jak podawał „Le Monde” – kosztowały w sumie 700 euro. „L’Equipe” przytoczyła przykład Isabelle, która zapłaciła tyle samo za wejściówki dla siebie i trojga przyjaciół na lekką atletykę, mecz rugby oraz spotkanie piłki wodnej.

Pechowcy mogą się pocieszać, że organizatorzy obiecali rozdać za darmo 400 tys. biletów na ceremonię otwarcia na Sekwanie. Ci mający nadzieję na lepszy widok – chociażby z platformy – muszą oczywiście zapłacić: od 90 do nawet 2700 euro.

– Tak wyglądają ceny na wielkie wydarzenia – przekonuje na antenie RTL szef komitetu organizacyjnego Tony Estanguet. – Nasze nie różnią się od tych z igrzysk w Londynie, piłkarskiego mundialu czy mistrzostw świata w rugby. To, że pojawiła się frustracja, jest naturalne, bo nie jesteśmy w stanie obsłużyć wszystkich. Wielu ludzi jest jednak zachwyconych.

Dwukrotna mistrzyni olimpijska w siedmioboju, Belgijka Nafissatou Thiam, ma na temat cen oraz dystrybucji biletów inne zdanie. – To wstyd, że rodzina zawodnika, który jest częścią widowiska, nie usiądzie na trybunach, bo jest za drogo – mówi gazecie „La Derniere Heure Les Sports”.

Drzwi przymknięte

„Le Monde” zauważa, że wstęp na mecz Francuzów podczas Pucharu Świata w rugby to 216 euro, a wstęp na jedną sesję tenisowego turnieju Roland Garros – 75 euro. Najtańsze bilety na igrzyskach w Londynie kosztowały 20 funtów. Gospodarze przygotowali ich jednak znacznie więcej niż Francuzi, bo aż 2,5 mln. Teraz do otwartej sprzedaży przeznaczono tylko 700 tys., ponad połowa się już sprzedała.

Udział w pierwszym etapie sprzedaży wzięli głównie Francuzi, którzy kupili blisko 2/3 biletów. Spory ruch wytworzyli także kibice z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Holandii, choć kampania reklamowa na rynki zagraniczne była skromna.

Organizatorzy wyjaśniają, że kibiców spoza Francji interesują głównie pojedyncze wejściówki na najważniejsze wydarzenia, a te trafią do sprzedaży przede wszystkim w drugim etapie. Najbardziej atrakcyjne, jak chociażby wieczorna sesja lekkoatletyczna z finałem biegu na 100 metrów mężczyzn bądź mecze o medale w turnieju koszykarskim, to wydatek rzędu 125–980 euro.

Zapisy do losowania drugiej tury, kiedy w sprzedaży pojawi się 1,5 mln biletów – będzie je można kupić pojedynczo, także na ceremonię otwarcia oraz najbardziej atrakcyjne wydarzenia – potrwają od 15 marca do 20 kwietnia.

Ci, którzy zarejestrowali się w systemie przy okazji pierwszej tury, nie muszą robić tego ponownie, ale wciąż obowiązuje ich limit, czyli 30 wejściówek na głowę. Wylosowani szczęśliwcy – tak, jak działo się to w pierwszym etapie – ponownie dostaną 48-godzinne okienko na zakup.

Ostatnia tura odbędzie się pod koniec roku. Ruszy wówczas także platforma umożliwiająca odsprzedaż biletów.

Najbliższe tygodnie, kiedy kolejni kibice zderzą się z cenami oraz dostępnością wejściówek, pokażą, ile prawdy jest w haśle, którym chwalą się organizatorzy – „Games Wide Open”, czyli „Igrzyska szeroko otwarte”. Dziś wydaje się, że wejścia na olimpijskie trybuny są jednak dla wielu przymknięte.

Pierwszy etap dystrybucji biletów wystartował na początku roku. Kibice marzący o olimpijskich emocjach najpierw musieli zarejestrować się w systemie internetowym – chętnych było ponad 2,5 mln – a później liczyć na szczęście w losowaniu. Ci, którym się udało, mogli w wyznaczonym, 48-godzinnym „okienku” między 13 lutego a 15 marca nabyć do 30 wejściówek. Już pierwsze dni pokazały, że dla wielu było to frustrujące doświadczenie.

Narzekano na ceny oraz skomplikowany system kompletowania „pakietów”. Zainteresowani biletami na igrzyska musieli bowiem nabyć wejściówki na trzy różne sporty. Wybór dyscypliny prestiżowej blokował dostęp do innych budzących także duże zainteresowanie. Na przykład: nabywając trzy bilety na finały lekkoatletyczne, kibic musiał wybrać tyle samo wejściówek na dwie inne dyscypliny, ale nie ma już szans zobaczyć rywalizacji o medale w pływaniu czy gimnastyce artystycznej, bo organizatorzy tak zaprogramowali system, aby wesprzeć sporty mniej popularne.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową